Wakacje we własnym kraju to popularna opcja wśród urlopowiczów w 2020 roku. Pandemia koronawirusa wciąż bowiem nie odpuszcza, a podróże za granicę są często utrudnione lub – jak np. w przypadku Szwecji – wręcz niemożliwe.
Oficjalne statystyki mówią, że w Szwecji, kraju o 10-milionowej populacji, z powodu wirusa COVID-19 zmarło ponad 5697 osób. W maju i czerwcu światowe media nie pozostawiały na Andersie Tegnellu i tutejszej służbie zdrowia suchej nitki. Obecnie sytuacja zdaje się powoli uspokajać. W lipcu liczba kolejnych ofiar śmiertelnych każdego dnia sięgała jednocyfrowych rejestrów.
Coraz mniej notuje się poważnych zachorowań i w rezultacie mniej ludzi trafia na oddziały intensywnej terapii. „Mam nadzieję, że w końcu dotarliśmy tam, gdzie mieliśmy być już dawno temu, jeśli chodzi o sytuację epidemiczną”, zaznacza Tegnell w jednym z ostatnich wywiadów. „Przyznaję, że zmarło zbyt wielu ludzi, zwłaszcza w domach opieki społecznej.”
Od początku pandemii Szwecja polegała na łagodnych wytycznych w kwestii dystansu społecznego. Zachęcano Szwedów, by pracowali zdalnie, unikali wychodzenia z domu i poruszania się transportem miejskim. Zakazano zgromadzeń publicznych powyżej 50 osób.
Choć luźne restrykcje i brak lockdownu wywołał falę krytyki za granicą, w samej Szwecji zdania co do tego, czy rząd dobrze poradził sobie z epidemią, są podzielone.
„Strategia szwedzka polegała na spłaszczeniu krzywej zachorowań. Nie chcieliśmy obciążać służby zdrowia, bo i tak miała ręce pełen roboty. Myślę, że nasza strategia podziałała. Jeśli wykluczymy same domy opieki, sprawy wyglądają dużo lepiej i można mówić o sukcesie”, powiedziała Helena Nordenstedt, specjalistka ds. epidemiologii klinicznej.
Inne zdanie ma Annika Linde, specjalistka w zakresie chorób zakaźnych, według której to, że nie wprowadzono kwarantanny, było „potężnym błędem”. Dodaje, że wprowadzenie lockdownu powinno zostać wymuszone przez przedstawicieli środowiska medycznego.
Z badań Tegnella wynika, że Szwedzi utrzymują obecnie relacje społeczne na poziomie o 70 proc. niższym niż przed epidemią. Z kolei szwedzka agencja ds. nieprzewidzianych okoliczności cywilnych (MSB) informuje, że 87 proc. populacji nadal stosuje się do zaleceń dotyczących dystansu społecznego.
Teoretycznie więc można mówić o wyższej świadomości Szwedów, ich lepszym zrozumieniu problemu i zagrożeń wynikających z epidemii koronawirusa. Z drugiej jednak strony coraz częściej pojawiają się doniesienia o dużych zgromadzeniach w popularnych destynacjach wczasowych. W ubiegłym miesiącu złagodzono restrykcje dotyczące podróżowania po kraju.
Shiar Ali, menadżer w jednej z restauracji nad jeziorem Storsjön, uchyla rąbka tajemnicy w tej sprawie: „Staramy się powtarzać turystom, by trzymali między sobą dystans, ale to nie zawsze przynosi rezultaty. Szczególnie krnąbrni są młodzi mężczyźni oraz nastolatkowie.”
Oficjalne zapewnienia są takie, że luźne obostrzenia nie miały na celu ratowania krajowej gospodarki. Rząd argumentował jednak, że bez kwarantanny więcej ludzi będzie w stanie utrzymać pracę, a to pomoże szwedzkiej ekonomii uratować się przed „klęską”.
Skandinaviska Enskilda Banken (SEB) podaje, że w porównaniu z innymi konsumentami europejskimi Szwedzi wydają obecnie więcej pieniędzy. Wstępne prognozy ekspertów mówią, że do końca roku krajowa gospodarka może skurczyć się około 5 procent.
„Szwecja, podobnie jak inne kraje skandynawskie, jest małą, otwartą gospodarką, silnie uzależnioną od handlu. Kiedy reszta świata ma problemy ekonomiczne, nasze państwo też je ma”, tłumaczy Karolina Ekholm, była wiceprezes Riksbanku.
Według Ekholm, choć restauracje, sklepy i siłownie cały czas są otwarte, mają problem z przyciąganiem klientów do siebie.
Kryzys koronawirusowy źle wpłynął na relacje Szwecji z niektórymi państwami. W czerwcu Norwegia, Dania i Finlandia otworzyły swoje granice, ale zakazały Szwedom wstępu na swoje terytoria – z powodu wysokiego współczynnika infekcji. „Nie sądzę, aby w dalszej perspektywie miało to wpłynąć na nasze stosunki z Danią czy Norwegią. Ale wrócił pewien zgrzyt między krajami nordyckimi”, zaznacza Helen Lindberg, reprezentująca Uniwersytet w Uppsali.
Według Lindberg liczne, nacechowane negatywnie newsy na temat sytuacji epidemicznej w Szwecji są dużym ciosem dla tego kraju na arenie międzynarodowej. „Zawsze słynęliśmy z wysokiej jakości opieki zdrowotnej oraz opieki nad starszyzną. Nasza reputacja ucierpiała z powodu koronakryzysu. Mamy teraz wiele do udowodnienia.”