Jakiś czas temu Sara Meidell, dziennikarka „Västerbotten Kuriren”, postawiła tezę, że w szwedzkiej literaturze dziecięcej pojawia się zbyt wiele kwestii związanych z… fekaliami. Kobieta podała kilka wybranych tytułów – ich polskie, nieoficjalne tłumaczenia to „Wszyscy robimy kupkę”, „Super-Charlie i eksplozja kupy”, „G*wno-impreza” oraz „Kiedy Doris zachciało się kupę”.
Meidell uznała, że na rynku dostępnych jest zbyt wiele książek z wulgarnymi treściami w tytułach. W niczym nie pomogła premiera kolejnej pozycji: „Witaj, G*wniaku”.
Sara Meidell prowadzi dział poświęcony kulturze w dzienniku „Västerbotten Kuriren”. Felietonistka tak tłumaczy swój stosunek do książek o odchodach:
„Temat przyprawia o mdłości, w dużym uproszczeniu definiuje literaturę dziecięcą i o to, o czym powinna ona traktować. Pojawiają się tytuł za tytułem, gdzie kupa jest motywem przewodnim. Mamy książki o oddających stolec zwierzątkach, braciach i siostrach, mamy ucieleśnione na wiele sposobów odchody. Ciężko posądzić te pozycje o głębsze przesłanie. Ich autorzy szukają szybkiego rozgłosu.”
Meidell dodaje, że na rynku istnieją pozycje z „kupą” w tytule, które napisano z rozwagą i klasą, ale większość pozostawia sporo do życzenia. Uważa też, że dla mniejszych wydawców literackich samo kontrowersyjne słowo w tytule (jak „g*wno”) będzie powodem, by wydać przeciętną książkę mało nieznanego autora – to sposób na autoreklamę.
Dziennikarka zarzuca wydawcom cynizm i dodaje:
„Nie ma powodów, by umieszczać rodzinę spersonifikowanych odchodów w powieści. Później nic się w niej nie dzieje, nie ma żadnej historii – jest tylko kupa. To literatura ekstremalnie banalna, bez szczerych ambicji. Dzieci są dużo bardziej skomplikowane, niż zakładają tego typu autorzy.”
Z opinią Meidell nie zgadza się Eva Dahlin – z działu literatury dziecięcej wydawnictwa Bonnier Carlsen: „Cóż za szkoda, że recenzentka książek dla dzieci kategorycznie zamyka limit na liczbę tytułów o kupie. Mam inne zdanie. Opowiadania można przekazywać na tysiące różnych sposobów.”
Dahlin sądzi też, że Meidell sama ogranicza literaturę dziecięcą i tworzy jej własną, nie do końca zgodną z prawdą definicję.
„Sara Meidel sama z siebie cytuje klasyki z podgatunku książek o kupie. Wymienia książki, które wygrywały nagrody. Nie rozumiem, jak krytyczka literacka może zupełnie nie interesować się młodym pokoleniem pisarzy i ilustratorów. Oni podchodzą do tematu, który wszyscy znamy, w kompletnie innowacyjny sposób”, wyjaśnia Dahlin.
Psycholożka dziecięca Bella Berg chciałaby, aby temat odchodów przestał być wiecznym tabu – żeby „ludzie przestali dramatyzować z jego powodu”:
„Książki o odchodach też są niezwykle ważne. Książki o kupie czy oddawaniu moczu pomagają dzieciom zrozumieć, że te tematy nie muszą być wstydliwe. Niektóre młodsze dzieci mogą nauczyć się korzystać z toalety.”
W rozmowie ze Sveriges Television Berg powiedziała, że dla wielu rodziców rozmowy o potrzebach fizjologicznych z dziećmi są krępujące. Dlatego właśnie pomocne okazują się książki z humorystycznym akcentem, bo pozwalają „podchwycić” temat. Według Berg Szwecja za kilka lat stanie się społeczeństwem, dla którego tematy fizjologiczne nie będą już żadnym tabu.
Warto zaznaczyć, że książka Pernilli Stahlfeldt „Bajsboken” (pl. „Książka o kupie”) została wielkim przebojem w sieci, gdzie stała się viralem w social mediach.