Po tym, jak duńskie fermy norek zostały uderzone przez infekcję koronawirusa, podjęto decyzję o uśmierceniu ponad 1,5 mln tych zwierząt. Było to ponoć jedyne wyjście – należało zminimalizować ryzyko przeniesienia się choroby na ludzi. Decyzja wydała się jednak niepotrzebna według niektórych ekspertów.
Hodowca Frank Andersen prowadzi swoją fermę nieopodal Hjoerring w północnej części kraju od piętnastu lat. Jest posiadaczem około piętnastu tysięcy zwierząt. „Mam nadzieję, że decyzja jest słuszna i stoją za nią wiarygodne argumenty” – mówi Andersen o uśmiercaniu norek.
W środę rząd ogłosił, że u 12 osób, które miały styczność z norkami, pojawiła się infekcja. Planowany jest ubój wszystkich norek w Danii, a poszkodowanym hodowcom zapewnione zostanie wsparcie finansowe.
Organizacją reprezentującą hodowców, futrzarzy i kuśnierzy z 28 krajów europejskich jest Fur Europe. Przedstawiciele spółki podkreślają, że nie ma żadnych przesłanek, by podejrzewać norki o zdolność przenoszenia koronawirusa na ludzi. Fur Europe wzywa Danię do udostępnienia swoich badań w tej sprawie – mają ocenić je pod kątem merytorycznym inni rzeczoznawcy.
James Wood, szef medycyny weterynaryjnej na Uniwersytecie w Cambridge, wspomina też o pogłoskach na temat zmutowanego wirusa, o jakich mowa obecnie w Danii. Takie doniesienia są, według niego, „niejasne” i nie zostały potwierdzone przez międzynarodowe środowisko medyczne.
W Danii produkuje się około 17 mln futer rocznie. W październiku stwierdzono, że co najmniej 207 z 1139 hodowli norek zostało zarażonych przez COVID-19.
Do podobnej sytuacji doszło w Holandii, gdzie zdecydowano jednak o uśmierceniu norek tylko na tych fermach, gdzie na pewno potwierdzono infekcję. Ubój objął ponad 1 mln zwierząt z sześćdziesięciu dziewięciu hodowli.
W południowej Szwecji wirus zaatakował dziesięć ferm norek, ale, jak podaje TT News Agency, obecnie nie jest planowany ich ubój. Hakan Henrikson, główny lekarz weterynarii ze Szwedzkiej Rady Rolnictwa, zaznacza, że teoretyczna mutacja, zaobserwowana w Danii, w Szwecji obecnie nie występuje.
Spółka Kopenhagen Fur odpowiada za dystrybucję blisko 40 proc. futer sprzedawanych na całym świecie. Większość trafia do Chin i Hongkongu. Hodowca Jesper Christensen powiedział:
„Musimy zaczekać i zobaczyć, jaką rekompensatę zaoferuje nam rząd. Uprawiamy też rośliny i to pozwoli nam przetrwać.”