Linköping na południu Szwecji. Nad przepastnym pomieszczeniem pełnym śmieci wisi mechaniczny chwytak o pajęczym kształcie. W pokoju kontrolnym siedzi technik, który nabiera odpady przy pomocy urządzenia, a potem umieszcza je w specjalnym kotle, rozgrzanym do 815 ℃. Śmieci, jakich pozbywamy się ze swoich domów, mogą być liczone w tonach.
Spalarnia śmieci Tekniska Verken (TV) funkcjonuje 24 h/dobę. Jest jedną z 34 szwedzkich elektrociepłowni działających w oparciu o zasadę „waste-to-energy” (w wolnym tłumaczeniu: energia z odpadów). Na spala się tu węgla, a zgromadzone odpady.
„Dla nas to nie są byle śmieci”, zaznacza Klas Gustafsson, wiceprezes spółki. „To surowiec, dzięki któremu pozyskujemy niezbędną energię cieplną.”
Czterem tonom odpadów przypisuje się energetyczną równowartość 1 tony ropy naftowej, 1,6 tony węgla oraz 5 ton niezagospodarowanych ścinek drzewnych. Szwedzi dbają o to, by eliminowane ze środowiska domowego produkty nie trafiały na wysypiska. Avfall Sverige – stowarzyszenie zajmujące się recyklingiem – informuje, że zaledwie 1% odpadów trafia do zakładów utylizacji. Reszta zaś znajduje swoje „pośmiertne” zastosowanie.
49% śmieci z gospodarstw domowych poddanych zostaje recyklingowi, a więc odzyskiwaniu surowców wtórnych. Jeszcze więcej, bo około 50% trafia zaś do zakładów takich jak Tekniska Verken. Produkowane w spalarniach ciepło przekształca się w parę, która wprawia turbiny w ruch i w ten sposób wytwarzana jest energia elektryczna. W typowych elektrowniach zamiast śmieci używa się innych surowców: węgla, gazu.
Wśród źródeł zasilania, które są popularne w Szwecji, dominują energia wodna i jądrowa – ich zużycie szacuje się na 83%. Wiatr generuje kolejne 7% energii.
Odpady sprawdzają się w chłodniejsze dni. Dzięki zutylizowanym i spalonym śmieciom energia cieplna dociera do ponad 1,25 mln szwedzkich mieszkań, a elektryczna – do 680 tys. domostw. Dane pochodzą od Avfall Sverige.
W „zwykłych” elektrowniach nadmiar ciepła ulega rozproszeniu i znaczny procent energii nie zostaje w pełni wykorzystany. Fabryka w Linköping jest skuteczniejsza: tutaj zużycie energii sięga 90%. Tekniska Verken odpowiada za dostarczenie ciepłej wody do łazienek, kuchni czy grzejników CO.
Spalarnie śmieci mają swoje wady – jedną z nich jest emisja dioksyn do atmosfery. Jednak z podobnym problemem mierzą się też standardowe elektrownie. Specjaliści zwracają uwagę, że przy spalaniu odpadów organicznych mniej wytwarza się natomiast metanu. To akurat przemawia na korzyść Tekniska Verken i podobnych zakładów: metan jest związkiem wielokrotnie bardziej niebezpiecznym dla środowiska niż np. dwutlenek węgla. Spółka TV szacuje, że dzięki zeszłorocznym operacjom spalania śmieci uniknięto emisji 467 000 ton CO₂.
W latach 2002-2005 w Szwecji panował zakaz palenia śmieci. Z kolei parę dekad wcześniej, w roku 1975, kraj ten słynął z recyklingu: statystyki wskazywały, że przez okres dwunastu miesięcy pojedyncza osoba spalała średnio 18 kg odpadów. Czasy się zmieniły: w 2016 r. przeciętny Szwed spalił ok. 162 kg śmieci.
W większych miastach śmieci stały się też alternatywą dla paliw kopalnych.
„’Waste-to-energy’ to technologia niskoemisyjna, wytwarzająca mniej negatywnych substancji niż węgiel”, akcentuje Owen Gaffney ze Stockholm Resilience Center. „Działamy w wydajny sposób. Śmieci – zamiast na składowisko odpadów, gdzie, po rozłożeniu i tak uwolniłyby gazy cieplarniane – trafiają do nas i przekształcają się w energię.”
Dodatkowym źródłem energii dla TV jest biogaz, który obsługuje ponad 200 autobusów miejskich w całej gminie. Zasila też taksówki, śmieciarki, niektóre z samochodów prywatnych.
Na terenie należącym do Tekniska Verken odbywa się szereg procesów segregacyjnych. Śmieci trafiają na przenośniki taśmowe, a urządzenia cyfrowe wykrywają specjalne, zielone worki z odpadami organicznymi – należy je bowiem odseparować od reszty materiałów. To właśnie te odpady przekierowywane są do wytwórni biogazu, który – oczyszczony z dwutlenku węgla – będzie mógł zostać dostarczony stacjom paliw.
Produkcja energii w tego typu spalarniach nie należy do „najczystszych” prac – co wydaje się oczywiste. Gazy spalinowe pozostawiają po sobie toksyny i metale ciężkie, które powinny zostać usunięte, w możliwie najbezpieczniejszy sposób. Organiczne trucizny przechowywane są w opuszczonej kopalni wapienia w Norwegii, do której nie mają wstępu osoby nieupoważnione. Produktem odpadowym, w którego posiadaniu są pracownicy fabryki, jest również żużel. Często wykorzystuje się go przy budowie dróg.
Idea recyklingu wydaje się ważna dla Skandynawów. W 2011 roku Szwecja odzyskała 1,4 mln ton odpadów, a cztery lata później – jeszcze więcej, bo 1,6 mln ton. Stale rośnie popularność elektrowni wiatrowych i słonecznych. Szacuje się, że do 2040 r. w kraju zapanuje 100-procentowe zużycie energii odnawialnej, a ok. roku 2045 emisja gazów cieplarnianych spadnie do zera. Gaffney uważa, że są to plany „ambitne, ale osiągalne”.
Śmieci, które mają ulec spaleniu, dodatkowo sprowadzane są do Szwecji z Norwegii i Wielkiej Brytanii. Fabryki przypominające tę położoną w Linköping otwarto m.in. w Japonii oraz Chinach – a więc w prężnie rozwijających się krajach. Ocieplanie domów przy pomocy spalanych odpadów to przyszłościowe rozwiązanie, ale – jak zaznacza Ronny Arnberg z Instytutu Środowiska IVL – ludzie muszą podszkolić się w zakresie prawidłowej utylizacji śmieci. „Nieważne, ile zainwestujesz w system, jeśli obywatele nie potrafią z niego korzystać”, zaznaczył Arnberg.