Olivia Wigzell, dyrektor Głównego Urzędu Zdrowia i Opieki Społecznej poinformowała, że dostęp do zasobów medycznych w Szwecji jest ograniczony. Przygotowywane są mechanizmy rozdzielania tych środków pomiędzy najbardziej potrzebujące osoby zarażone koronawirusem.
Według Wigzell zasoby i świadczenia lekarskie w pierwszej kolejności przyznane zostaną pacjentom traktowanym priorytetowo – tym, którzy mają największe szanse przeżycia.
Dojdzie więc do segregacji pacjentów, tak zwanego triażu. To termin używany podczas wojen i sytuacji kryzysowych, w momencie, gdy zasoby medyczne i środki pomocy są niewystarczalne. Służby zdrowia sortują chorych, oceniając, w których przypadkach leczenie jest już daremne. Celem jest wyłonienie tych pacjentów, którym da się jeszcze pomóc, i którzy mają największe szanse na ozdrowienie.
„Potrzebne będzie wsparcie ze strony państwa i specjalistów w danych regionach”, powiedziała Wigzell podczas rządowej konferencji prasowej.
Dyrektor Głównego Urzędu Zdrowia i Opieki Społecznej zapewnia, że specjaliści będą działali w zgodzie z etyką lekarską:
„Priorytetem będzie na pewno wymiar etyczny tych działań, jakkolwiek trudne by nie były”.
Podczas tego samego posiedzenia Wigzell potwierdziła, że dostęp do zasobów medycznych jest obecnie w Szwecji bardzo ograniczony. Urząd Zdrowia usilnie stara się pomóc szpitalom regionalnym w zakupie sprzętu potrzebnego do opieki nad chorymi. „Otrzymujemy wiele sygnałów, że sytuacja jest ostra”, powiedziała Wigzell w odniesieniu do placówek medycznych.
Epidemiolog Anders Tegnell udzielił niedawno wywiadu, w którym stwierdził, że strategia budowy w społeczeństwie „odporności stadnej” (populacyjnej, inaczej zezwolenia na zakażenie, by zbudować wytrzymałość na chorobę) jest dobrym pomysłem:
„Nasz główny cel na teraz to spowolnić rozprzestrzenianie się infekcji – najbardziej jak to możliwe. W dalszej perspektywie zbudowanie pewnego rodzaju odporności w społeczeństwie, która zapobiegnie szybkiemu rozprzestrzenianiu się wirusa”.
Jak dotąd w Szwecji 1119 osoby są zarażone wirusem COVID-19. To w przybliżeniu 10 przypadków na 100 000 mieszkańców. Niedawno Urząd Zdrowia zdecydował, że tylko osoby należące do grup podwyższonego ryzyka lub mające być hospitalizowane powinny być badane, co budzi obawy przed niezgłoszonymi przypadkami.