Dwaj szwedzcy filmowcy nie zostali uznani za winnych naruszenia świętości wraku promu Estonia, który zatonął na Morzu Bałtyckim w 1994 roku, zabijając 852 osoby w jednej z największych katastrof morskich XX wieku.
Filmowcy wysłali w stronę statku zdalnie sterowany pojazd podwodny aby nakręcić film dokumentalny, który ujawnił potężną dziurę w kadłubie statku, co pomogło poddać w wątpliwość ustalenia oficjalnego śledztwa w sprawie zatonięcia.
Po podjęciu decyzji o zaniechaniu wydobycia wraku, Szwecja, Estonia i Finlandia zgodziły się w 1995 r. za uznanie go jako miejsce ostatecznego spoczynku i zakazanie ingerencji w to miejsce.
Dwóm Szwedom – reżyserowi filmu dokumentalnego i analitykowi głębinowemu – groziła grzywna oraz kara pozbawienia wolności do dwóch lat, ale zostali oczyszczeni z zarzutów.
Pomimo przyznania, się do winy za czyn karalny na mocy tzw. prawa estońskiego, sąd uznał, że nie mogą oni zostać pociągnięci do odpowiedzialności, ponieważ w tym czasie znajdowali się na statku pod niemiecką banderą na wodach międzynarodowych.
Tylko kilka krajów podpisało porozumienie z 1995 r., Niemcy nie.
Odkrycia zespołu wywołały wezwania do ponownego zbadania przyczyny katastrofy, a w grudniu Szwecja ogłosiła plany zmiany prawa, aby umożliwić ponowne zbadanie wraku.
W wyniku pierwotnego dochodzenia stwierdzono, że katastrofę spowodowały dziobowe drzwi statku, które zostały otwarte przy silnym wietrze, co spowodowało napływ wody na pokład samochodowy.
Eksperci powiedzieli twórcom filmu, że tylko ogromna siła zewnętrzna byłaby wystarczająco silna, aby spowodować pęknięcie, co rodzi pytania o to, co naprawdę wydarzyło się tamtej nocy.
Statek, który płynął z Tallina do Sztokholmu, zatonął w niecałą godzinę we wczesnych godzinach porannych 28 września 1994 r., Pozostawiając tylko 137 ocalałych.