Prowadzone są debaty na temat tego, co zrobić z dżihadystami o szwedzkim obywatelstwie. Profesor nadzwyczajny Tobias Hübinette wierzy, że są to osoby, które zaczną uciekać przed wyrokiem sądowym. Porównuje je też do… esesmanów.
Tobias Hübinette – wykładowca na Uniwersytecie w Karlstad, ekspert w sprawach nazizmu – uważa, że między żołnierzami Schutzstaffel a terrorystami Państwa Islamskiego można zauważyć pewne podobieństwa.
Na obie grupy składali się mężczyźni około 20-letni, którzy znaleźli sobie domy i żony za granicą. Po wojnie szwedzcy naziści stwarzali podobny problem natury etycznej dla swojej ojczyzny.
„Podobieństwa są oczywiste, a problem nie jest niczym nowym”, powiedział Hübinette w rozmowie ze „Svenska Dagbladet„.
W trakcie II wojny światowej do SS wstąpiło blisko 200 Szwedów, którzy walczyli potem o nazistowskie Niemcy. Gdy konflikt zbrojny ustał, rozpoczęto debatę, czy żołnierze powinni wrócić na teren Szwecji i czy powinni zostać postawieni przed wymiarem sprawiedliwości.
W szczytowych momentach II wojny światowej SS liczyło aż 1 mln członków.
„Europa była kompletnie zrujnowana. Podobnie jest teraz na Bliskim Wschodzie. Co ciekawe, żołnierze współpracujący z SS byli w tym samym wieku, w którym znajdują się teraz terroryści z ISIS – mieli po dwadzieścia parę lat”, tłumaczy Hübinette.
Obie grupy łączą nie tylko mordercze zapędy. Terroryści islamscy w wielu przypadkach również nie spotykają się z żadną formą kary i zdołali wyrwać się osądowi.
Hübinette uważa, że większość z tych osób zdoła ukryć się w „bezpiecznym miejscu” – tak, jak przed laty zrobili esesmani odpowiedzialni za Holokaust, osiedlający się w Ameryce Południowej.
Szwedzki rzeczoznawca przypomina: po wojnie szwedzcy naziści, którzy uszli z życiem, uciekali do obcych krajów. Ci natomiast, którzy postanowili ponownie zamieszkać w swoim państwie ojczystym, wiedli udane życie. W przeciwieństwie do krajów sąsiednich, w Szwecji ostatecznie nie stawiano zbrodniarzy wojennych przed sądem.
„Pod koniec lat czterdziestych na teren naszego kraju powrócili ostatni naziści. Ministerstwo Spraw Zagranicznych niekiedy wręcz pomagało im w powrocie do domu, pomagało w symbolicznym odzyskaniu obywatelstwa.”
„Żołnierze tacy byli brani na przesłuchanie, ale udowodnienie im winy uchodziło za stratę czasu, bo było prawie niemożliwe”, opowiada Mats Dealnd z Uniwersytetu Środkowej Szwecji (Mittuniversitetet).
„Do sądu trafiło zaledwie kilka spraw. W Norwegii czy Danii było inaczej: tam lokali esesmani byli ścigani za zdradę. Teraz historia zatoczyła koło. Podobnie można spojrzeć na przypadki Szwedów, którzy są sprzymierzeńcami ISIS. Oni również będą usiłowali wymknąć się sprawiedliwości z rąk, będą szukali schronienia.”
Hübinette przypomina, że po wojnie szwedzcy naziści wrócili do swojego kraju z żonami i dziećmi, które miały zagraniczne korzenie. Osoby walczące dla ISIS też mają dzieci z kobietami pochodzącymi z obcych krajów.
W ciągu ostatnich tygodni Szwecja brała udział w debacie nad tym, co zrobić z około 100 dżihadystami o szwedzkim obywatelstwie, którzy utknęli na Bliskim Wschodzie.
Opinii na ten temat jest wiele. Niektórzy są zdania, że osoby te powinny być „ścigane” w Szwecji, a na Bliskim Wschodzie powinien zostać zorganizowany międzynarodowy trybunał: terroryści muszą bowiem zostać „poddani rehabilitacji społecznej”. Jednocześnie w mediach pojawiają się historie terrorystów, którzy „wrócili na dobrą drogę” i nie chcą, by ich dzieci zostały osierocone.