6 maja organizacja pracodawców Almega opublikowała raport pt. „Czas to pieniądze i dobrobyt”, w którym ostrzega przed negatywnymi skutkami planowanego skrócenia tygodnia pracy.
Według raportu skrócenie czasu pracy w Szwecji mogłoby kosztować sektor usług aż 181 miliardów koron rocznie i oznaczałoby utratę aż 260 milionów godzin pracy. To tyle, ile odpowiada 124 000 pełnym etatom – i to tylko w jednej branży.
Patrik Joyce, główny ekonomista Almega, twierdzi, że firmy nie byłyby w stanie zrekompensować tych strat wzrostem wydajności.
– Taka zmiana byłaby finansowo nie do utrzymania. Krótszy czas pracy oznacza mniej sprzedanych godzin i wyższe koszty płac – mówi Joyce.
Mniej pracy, te same płace – przepis na kłopoty?
W sektorze usług przychody są bezpośrednio powiązane z liczbą przepracowanych godzin. Jeśli więc pracownicy będą pracować krócej, ale zarabiać tyle samo, firmy poniosą podwójne straty – ostrzega Almega.
– Wzrost kosztów przy mniejszej liczbie godzin może doprowadzić do drastycznych podwyżek cen usług – dodaje Joyce.
A jednak… zawarto nową umowę ze skróceniem czasu pracy
Co ciekawe, już następnego dnia – 7 maja, doszło do podpisania nowej umowy zbiorowej pomiędzy Almegą a związkami Unionen i Sveriges Ingenjörer, obejmującej firmy medialne.
Rebecca Henriques, negocjatorka Almegi, podkreśliła, że mimo trudnych rozmów udało się dojść do porozumienia, które „pozwala firmom na dalszy rozwój i utrzymanie konkurencyjności”.
Co zawiera nowa umowa?
Zawarte porozumienie obowiązuje przez 24 miesiące i ma wartość 6,4%. W jej skład wchodzą:
- podwyżki wynagrodzeń – 5,5%,
- skrócenie czasu pracy – 0,5%,
- składki na elastyczne emerytury – 0,4%.
Jeszcze dzień wcześniej Almega ostrzegała, że skrócenie czasu pracy w Szwecji doprowadzi do poważnych problemów. A jednak zawarła umowę, która taki zapis zawiera.
Może więc zmiana nie musi być aż tak katastrofalna, jak twierdzono?