Szwedzki kodeks pracy został zaktualizowany w związku z szalejącym koronawirusem. Zlikwidowany zostaje tak zwany „karensdag” – pierwszy, bezpłatny dzień zwolnienia lekarskiego.
Decyzja oznacza, że pracownicy będą otrzymywać zasiłki chorobowe od momentu, w którym faktycznie nie ma ich w miejscu pracy. Nie pracodawca, a państwo pokryje koszty pierwszego dnia na chorobowym.
Kodeks został tymczasowo przepisany właśnie dziś. Nowe prawo będzie obowiązywać przez najbliższe sześć tygodni.
Szwedzkie prawo zwykle gwarantuje zasiłek chorobowy od drugiego dnia choroby. Obawiano się jednak, że pracownicy pojawią się w miejscu zatrudnienia pomimo choroby – wszystko po to, aby nie stracić pensji za „karensdag”.
Szwedzka Agencja Zdrowia Publicznego zachęca wszystkich, którzy odczuwają symptomy charakterystyczne dla koronawirusa, aby pozostali w domach. Dotyczy to również objawów łagodnych i potencjalnie nikomu niezagrażających.
Decyzję związaną z „karensdag” ogłosiła na konferencji prasowej Magdalena Andersson – członkini Szwedzkiej Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej oraz minister finansów. Na posiedzeniu spotkali się politycy Partii Centrum, Partii Zielonych, Socjaldemokraci i Liberałowie.
Andersson poinformowała, że w związku z epidemią firmy na okres jednego roku mogą odłożyć „arbetsgivaravgift” (składki płacone przez pracodawcę na pokrycie świadczeń socjalnych) oraz „preliminärskatt” (zaliczkę na podatek dochodowy).
Co najmniej kilka szwedzkich przedsiębiorstw zachęciło już swoich pracowników, by wykonywali obowiązki zdalnie nawet pomimo dobrego samopoczucia. Ma to w założeniu zmniejszyć ryzyko rozprzestrzeniania się wirusa.
Na konferencji cztery partie polityczne przedstawiły plan na wiosenny budżet. Ma on objąć między innymi propozycję nowych rozwiązań dla pracodawców i zezwolenie pracownikom na mniejszą liczbę godzin spędzonych w miejscu zatrudnienia. Ta decyzja została przyspieszona ze względu na koronawirusa i wejdzie w życie 1 maja.
Państwo przekaże łącznie 1 miliard SEK tym gminom i regionom, które najbardziej objęte są epidemią (lub jej ryzykiem).
W środę rano w parlamencie spotkało się osiem partii politycznych, a celem była debata na temat epidemii i tego, jak sobie z nią radzić. Agencja Zdrowia Publicznego podniosła ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa do „bardzo wysokiego”.
Niektóre partie zdobyły się po spotkaniu na krytykę ugrupowań rządzących. Nawoływały do „szybszych działań”, sprawniejszej pomocy potrzebującym.
„Partie nie są ze sobą pokłócone. Wezwano jednak do szybszych działań, bo za dużo jest w tej chwili mówienia o współpracy, a za mało podejmowanych jest istotnych decyzji”, powiedział Ulf Kristersson, lider Moderatów, w rozmowie z TT News Agency.
Władze szwedzkie skrytykowano za to, że nie zakazano jeszcze zgromadzeń publicznych z udziałem ponad tysiąca osób. Takie decyzje podjęto m.in. w Polsce, Francji i Szwajcarii. Rząd zapowiedział, że „w razie potrzeby” takie zarządzenie można wprowadzić – konieczne jest jednak wcześniejsze żądanie Agencji Zdrowia Publicznego.
„Ciężko żongluje się jednocześnie ustawodawstwem i prawem epidemiologicznym”, mówił epidemiolog Anders Tegnell podczas konferencji.
Aktualnie koronawirusa zdiagnozowano u 497 osób przebywających w Szwecji. Większość ludzi zaraziła się nim podczas pobytu we Włoszech albo od osób, które już wcześniej chorowały. Media informują też o kilku infekcjach niewyjaśnionych, które mogą być pierwszymi oznakami tak zwanej „infekcji środowiskowej” w Szwecji.
Większość zarażonych żali się tylko na łagodne objawy choroby, ale dwie osoby trafiły na oddział intensywnej terapii.