Policja odpowiada na zrzuty nie poradzenia sobie z poniedziałkowymi rozruchami na północno-zachodnich przedmieściach Sztokholmu w Rinkeby.
Rozruchy zaczęły się w Rinkeby w poniedziałek około godziny 20:00 po tym jak policja dokonała aresztowania w pobliżu stacji metra o tej samej nazwie. W czasie zamieszek rzucano w policję kamieniami, palono samochody i plądrowano sklepy.
Sytuacja uspokoiła się dopiero po północy, nie było więcej zgłoszeń o zakłócaniu porządku, po tym jak policja zwiększyła swoją obecność w tym regionie. Jednak mieszkańcy krytykują policję, za zbyt późną interwencję w sprawie rozruchów.
Jan Evansson, okręgowy komisarz policji, powiedział gazecie Dagens Nyheter, że dopiero przeprowadzana ocena odpowie na pytanie czy ta akcja była sukcesem czy porażką.
„Jeśli okaże się, że nasze działania były spóźnione, to z pewnością się poprawimy,” dodał
„Brak aresztowań w takiej sprawie, to rzeczywiście poważne zagadnienie,” zapewniał komisarz w gazecie, której fotoreporter został zaatakowany w czasie zamieszek i został poproszony przez policję, żeby sam udał się do szpitala.
„Jeśli dziennikarze lub fotoreporterzy nie mogą tworzyć relacji z takich zagrożonych miejsc ani liczyć na pomoc policji, gdy coś się dzieje, to takie miejsce staje się czarną dziurą i prowadzi to do pojawiania się plotek i fałszywych informacji,” powiedział Jonathan Lundqvist, przewodniczący szwedzkiego oddziału Reporterów bez Granic.
Rinkeby pojawiło się na nagłówkach światowych mediów we wtorek w powiązaniu ze kontrowersyjnymi (i nieprawdziwymi) słowami Donalda Trumpa na temat imigrantów i przestępstw w Szwecji.
Przedmieścia te są jednym z 15 miejsc oznaczonych przez policję jako ‘szczególnie narażone’ w raporcie z 2015 roku, jednak policja i inne szwedzkie urzędy zaprzeczają istnieniu stref, gdzie nawet służby boją się zaglądać.
„W Sztokholmie nie ma takich miejsc,” odpowiada Evansson.
„W tych obszarach jesteśmy obecni każdego dnia, każdego tygodnia, w każdym miesiącu.”