W Szwecji, na milion obywateli, 581 zmarło z powodu infekcji wywołanej koronawirusem. Plasuje to skandynawskie państwo na piętnastym miejscu w niechlubnym rankingu umieralności wywołanej przez COVID-19. Ofiar śmiertelnych naliczono tu dziesięciokrotnie więcej niż w Finlandii czy Norwegii.
W rozmowie z brytyjskim magazynem „New Statesman” państwowy epidemiolog Anders Tegnell podkreśla, jak ważną rolę w rozprzestrzenianiu się wirusa grają przedstawiciele społeczności imigranckich:
„Pandemia przebiegła w Szwecji inaczej niż w krajach sąsiednich. W pierwszych miesiącach sytuacja w Sztokholmie podobna była do tej w innych aglomeracjach europejskich, jak w Londynie, Amsterdamie czy Brukseli.”
Największe miasta Europy – w Wielkiej Brytanii, Szwecji czy Niemczech – zdominowane są przez uchodźców.
Urząd Statistic Sweden podaje, że w Sztokholmie blisko jedna trzecia mieszkańców to stricte imigranci lub osoby, które mają za rodziców cudzoziemców. W niektórych obszarach stolicy mieszka nawet 90 proc. osób pochodzenia migranckiego. Inne duże miasta, jak Göteborg i Malmö, również znane są z wielokulturowości i napływu imigrantów.
Wśród pierwszych dziesięciu mieszkańców Sztokholmu, którzy zmarli z powodu koronawirusa, aż sześciu miało korzenie somalijskie. Gdy służby zdrowia odkryły ten fakt, w trybie przyspieszonym dokonały tłumaczenia materiałów informacyjnych o COVID-19 na języki obce (w tym afrykańskie).
Tegnellowi wielokrotnie wyrzucano, że nie wprowadził w kraju bezwzględnego lockdownu. Teraz jednak epidemiolog odpowiada na te zarzuty:
„Środki rządowych restrykcji nie były u nas tak surowe, jak za granicą, ale Szwedzi zmienili swoje przyzwyczajenia. Przestali podróżować w jeszcze większym stopniu niż inni Europejczycy. Lotniska świeciły pustkami, a pociągi kursowały znacznie poniżej swych możliwości.”
Tegnell wycofał się też ze swojego stanowiska w sprawie odporności stadnej, argumentując, że taka strategia może okazać się „katastrofalna” dla ludzi i systemu opieki zdrowotnej.
Epidemiolog bierze natomiast pełną odpowiedzialność za sytuację w domach opieki społecznej, gdzie jeszcze kilka miesięcy temu masowo umierali rezydenci powyżej 70. roku życia. „Domy opieki były słabo przygotowane na pandemię”, przyznaje Anders Tegnell.