Pięć osób zostało aresztowanych, a kolejne 105 trafiło do aresztu po wielkiej awanturze w centrum Husby w północno-zachodnim Sztokholmie.
W sobotę wieczorem ludzie lojalni wobec reżimu w Erytrei, jednej z najsurowszych dyktatur świata, zebrali się na zgromadzeniu w Folkets hus w Husby. Wzbudziło to silne emocje wśród erytrejskich krytyków reżimu w Szwecji, którzy pojechali tam, aby zaprotestować.
“O 16:30 rozdzwoniły się telefony, że ludzie na zewnątrz tego miejsca spotkania “chcą zrobić zamieszanie”. Pojechaliśmy tam z dość dużymi zasobami” – poinformował Petter Norberg, oficer RLC policji regionu Sztokholm.
“Początkowo sytuacja była opisywana jako spokojna, ale kiedy coraz więcej uczestników protestu przybywało na miejsce, stało się to nielegalnym zgromadzeniem publicznym. Wiele osób było w ruchu. Problem polegał na tym, że ci, którzy chcieli pójść na spotkanie, mieli problemy z dotarciem na nie, ponieważ odbywało się tam zgromadzenie publiczne. Nie mogli dołączyć do grupy, a wtedy na placu były dwie grupy” – powiedział rzecznik policji Mats Eriksson.
Policja użyła zarówno gazu pieprzowego, jak i pałek. “Grupa, która zorganizowała zgromadzenie publiczne, naciskała dalej i wtedy doszło do rękoczynów z naszej strony. Musieliśmy nakazać im, żeby przestali robić to, co robią, a następnie kazać im usiąść lub położyć się. Musieliśmy nawet użyć wobec nich siły” – powiedział Mats Eriksson.
Według policji zamieszkami kierowało dwóch lub trzech prowodyrów. Pięciu mężczyzn zostało później aresztowanych i zatrzymanych pod zarzutem zamieszek, a jeden mężczyzna został zatrzymany pod zarzutem napaści. W związku z zamieszkami zatrzymano 105 osób.
- Szwedzi przedłużają lato i masowo wyjeżdżają za granicę późnym latem i jesienią
- Odwrócenie fali przestępczości w Szwecji zajmie co najmniej dekadę, twierdzi minister sprawiedliwości
- Szwedzka Komisja Nadzoru Finansowego ostrzega przed nową decyzją: „30 procent do komornika”
- Kolejny alarm dronowy na lotnisku Arlanda – trzeci dzień z rzędu
- Trzy branże w Szwecji, które tej jesieni wołają o pracowników