Setki manifestantów przeszły ulicami Danii w akcie przeciwstawienia się surowym restrykcjom covidowym. Przeciwnicy lockdownu i kwarantanny sprawili, że ulice miast zapaliły się wraz z czerwonym światłem rac.
W Aarhus, drugim pod względem wielkości mieście Danii, odbył się protest zorganizowany przez „Mężczyzn w Czerni”. Grupa sprzeciwia się planom rządu dotyczącym podtrzymywania obostrzeń covidowych.
Wielu manifestantów miało ze sobą płonące flary. Sytuację kontrolowała podążająca za uczestnikami policja, co mogło niektórych protestujących rozzłościć. W kierunku kilku funkcjonariuszy wystrzelono fajerwerki.
Jak donosi biuro policji, aresztowano co najmniej jednego z uczestników. Sporo osób zatrzymywano i przesłuchano jeszcze na miejscu zdarzenia.
Podczas pochodu zauważyć można było wiele banerów, które stanowiły otwartą krytykę polityki koronawirusowej w Danii. Na jednym napisano: „Zamknąć Christiansborg, otworzyć społeczeństwo!” Christiansborg to siedziba rządu mieszcząca się w Kopenhadze.
W ostatnich tygodniach zaostrzono w Danii restrykcje covidowe. W miejscach publicznych może gromadzić się już nie dziesięć osób, a maksymalnie pięć. W całym kraju zamknięto restauracje, bary, lokale usługowe i rozrywkowe.
Grupa „Mężczyźni w Czerni” ostrej krytyce poddała też Mette Frederiksen, obecną premier Danii, która odpowiedzialna jest za zaostrzenie przepisów. Parę tygodni temu w miejscu publicznym spalono jej wizerunek.
Na manifestacji kamery uchwyciły natomiast baner z napisem: „Lepszym towarzyszem zabaw niż Frederiksen będzie nawet martwa norka!” Było to nawiązanie do masowego uśmiercenia nerek na fermach hodowlanych w Północnej Jutlandii. Zwierzęta pochowano w masowych grobach, co wywołało obawy dotyczące zanieczyszczenia wód gruntowych.
Jak dotąd w całej Danii zarejestrowano łącznie prawie 200 tys. infekcji koronawirusowych. Zmarło 2100 osób. Dla porównania w sąsiedniej Szwecji z powodu wirusa COVID-19 śmierć poniosło blisko 11 600 ludzi.