Wraz z początkiem roku w Szwecji weszła w życie nowa ustawa, która nakazuje oddzielne zbieranie odpadów tekstylnych. Zgodnie z przepisami, zużytej odzieży nie wolno już wyrzucać do zwykłych śmieci – musi trafić do recyklingu lub punktów odbioru. Choć cel regulacji jest proekologiczny, wdrożenie prawa przyniosło nieprzewidziane trudności.
Zalew niepotrzebnej odzieży
Gminy i organizacje zajmujące się pomocą społeczną biją na alarm – ilość oddawanych tekstyliów gwałtownie wzrosła. Duża część trafiających ubrań jest w fatalnym stanie i nie nadaje się do sprzedaży ani dalszego wykorzystania.
Skåne Stadsmission, jedna z organizacji odbierających tekstylia, przyznała, że obecnie nawet 40% przekazywanych ubrań to śmieci – wcześniej odsetek ten wynosił ok. 20%.
– Zamiast prowadzić sprzedaż, coraz więcej czasu poświęcamy na usuwanie odpadów – mówi Dagens Nyheter Christel Breum, kierowniczka sprzedaży w Skåne Stadsmission. – Nie jesteśmy firmą zajmującą się utylizacją, a mimo to nikt nie zwiększył nam zasobów od momentu wejścia ustawy w życie.
Umeå i inne gminy apelują o wstrzymanie się z oddawaniem
Z podobnymi problemami zmaga się wiele gmin. Już w styczniu, zaledwie trzy tygodnie po wejściu ustawy w życie, gmina Umeå zaapelowała do mieszkańców, by wstrzymali się z oddawaniem odzieży. Wszystkie kontenery były przepełnione, a sytuację pogorszyły problemy przetargowe.
– Nie odmawiamy przyjęcia tekstyliów, ale prosimy o cierpliwość, dopóki nie rozwiążemy sprawy z operatorem odbioru – tłumaczył Per Sundström z firmy Vakin w rozmowie z SVT.
Brakuje przygotowania i świadomości
Choć nowe przepisy spotkały się z uznaniem wielu środowisk ekologicznych, w praktyce okazuje się, że ani mieszkańcy, ani instytucje nie byli gotowi na tak nagłą zmianę. Brak infrastruktury, personelu i informacji doprowadził do sytuacji, którą niektóre gminy określają jako „chaotyczną”.