Dziennikarze norweskiego serwisu informacyjnego „NRK Nyheter” nagłośnili, że w Polsce na szeroką skalę sprzedawane są dokumenty będące „gwarantem” negatywnego wyniku testu na obecność koronawirusa. Można je nabyć za 350 koron, czyli niecałe 150 złotych. Pracownikom „NRK” udało się nabyć dokument w ciągu zaledwie dwóch godzin.
Aby móc wjechać na teren Norwegii, cudzoziemcy muszą okazać dowód na to, że przeszli test covidowy i nie są zakażeni koronawirusem. W kwestii, jak dokumentacja ma wyglądać, nie istnieją sprecyzowane wymagania.
Wykonanie prawdziwego testu na obecność COVID-19 kosztuje w Polsce dużo – czasem nawet 1000 PLN. Fałszywy certyfikat można kupić za około 150 złotych. Reporter „NRK” nawiązał kontakt z anonimowymi handlarzami z Polski, którzy poprosili go o imię i nazwisko, datę urodzenia oraz dane szczegółowe: kiedy miał zostać przeprowadzony sfałszowany test, po ilu godzinach dostarczono zmyślony wynik. Zazwyczaj wynik testu covidowego otrzymuje się nazajutrz.
Dziennikarz „NRK Nyheter” poproszony został o dokonanie płatności w bitcoinach. Torbjørn Bull Jenssen, ekspert technologii kryptowalut, uważa, że drobni przestępcy decydują się na tę metodę transakcji, by ukryć swoje dane osobowe. Policja coraz częściej jest jednak w stanie namierzyć sprawcę po tego typu płatności internetowej.
Espen Rostrup Nakstad z Norweskiego Urzędu ds. Zdrowia (Helsedirektoriatet) powiedział:
„Trudno jednoznacznie ustalić, czy tego typu dokumenty są autentyczne, czy nie. Wymóg oceny dokumentacji pod kątem fałszerstwa jest jednak ważny i potrzebny. Ma działanie zapobiegawcze, powoduje, że ludzie wolą postępować zgodnie z prawem.”
W ubiegłym roku cudzoziemcy przybywający do Norwegii nie musieli udowadniać, że nie są chorzy na koronawirusa na taką skalę, jak teraz. Obecnie norweskie władze boją się, że wzrost infekcji SARS-CoV-2 będzie bezpośrednio spowodowany przez napływających do kraju imigrantów zarobkowych.
„To prawda – trudno stwierdzić, czy dokumenty są prawdziwe, ale mamy swoje metody, żeby to ocenić”, zaznacza Torp Inger Amundsen, pracujący na stanowisku kontrolnym na jednym z lotnisk. „Jeżeli na przykład przy kontroli granicznej trzy osoby stojące w jednej kolejce mają dokumenty zaświadczające o negatywnym wyniku i zostały one wydane przez tego samego lekarza, stajemy się podejrzliwi.”
Dotąd na norweskich lotniskach wykryto 10 fałszywych wyników. W całej Norwegii za tego typu przestępstwo skazano jak na razie tylko jedną osobę. Miało to miejsce na kilka dni przed Bożym Narodzeniem: obywatel Rumunii miał ze sobą fałszywy certyfikat i próbował dostać się na teren kraju. Sąd w Oslo skazał go na trzydzieści dni pozbawienia wolności.
Sprawę fałszywych certyfikatów covidowych, które można kupić w Polsce, nagłośnił m.in. Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.