W ciągu ostatnich dni mieszkańcy pewnych obszarów Sztokholmu mogli narzekać na unoszący się w powietrzu dym. Jest on spowodowany pożarem wysypiska śmieci, którego nie ugaszono od… ubiegłego miesiąca.
Pożar rozpętał się tuż przed Bożym Narodzeniem, 23 grudnia w gminie Botkyrka. Trwa od kilku tygodni i nie udało się go opanować, bo obejmuje blisko 10 tys. metrów kwadratowych.
Gdyby zasypać pożar wodą lub, co gorsza, piaskiem, mogłoby dojść do osunięcia się ziemi. Lokalna straż pożarna podjęła dialog z radą gminy oraz agencją ds. nieprzewidzianych okoliczności cywilnych (MSB). Ponoć najskuteczniejszą metodą na ugaszenie ognia będą prace z wykorzystaniem ciężkiego sprzętu gaśniczego.
Z uwagi na szeroki obszar pożaru ogień rozniósł się nie tylko po bezpośredniej okolicy, ale też samym Sztokholmie. Dotarł nawet do centrum stolicy, czyli około 20 km od samego wysypiska.
„Sytuacja jest poważna, dym niesiony jest przez wiatr i przykrył kilka gmin. Rozumiemy, że wywołuje on dyskomfort, frustrację, złość i strach”, powiedziała Pernilla Vera Jr., gminna dyrektor ds. bezpieczeństwa publicznego, w oświadczeniu prasowym.
Serwis „Mitti” poinformował, że na wysypisku zalega 100 tys. ton odpadów.
Eksperci oszacowali, że gaszenie potrwa od minimum czterech tygodni do nawet dwóch miesięcy. Jeśli nie uda się znaleźć bezpieczniejszego rozwiązania, strażacy będą próbowali zasypać fragmenty wysypiska piaskiem.
Służba zdrowia podaje, że dym pożarowy nie będzie miał raczej negatywnego wpływu na stan okolicznych mieszkańców (nie w znaczeniu długoterminowym). Nie ma też potrzeby ewakuacji. Osoby z chorobami układu krążenia proszone są jednak o kontakt z lekarzem. Gmina planuje ponadto przeprowadzić analizę dymu pod kątem cząstek stałych i tlenków azotu.