W sobotę kopenhaska policja oficjalnie poinformowała, że życie „pewnych osób” jest poważnie zagrożone i z tego powodu rozpoczęto obławę. Dzień wcześniej doszło do nagłego zamknięcia wielu mostów i tras promowych. Miało tu utrudnić ucieczkę przestępcom – co ciekawe, poszukiwanym jednak w związku z zupełnie inną sprawą.
Policja oświadczyła, że szwedzki samochód – który poszukiwany był od piątku – został odnaleziony. Później jednak sprecyzowano, że jego właściciele ścigani są w związku z innymi przestępstwami.
„Pojazd odnaleziono na wyspie Zelandia. Aresztowane zostały dwie osoby, ale zdążyły one wyjść na wolność”, informuje inspektor Jørgen Bergen Skov z Duńskiej Policji. „Jesteśmy pewni, że czarne volvo nie ma związku z tą sprawą.”
Właściciele zarejestrowanego w Szwecji samochodu mieli brać udział w zupełnie innym incydencie przestępczym. „Są chyba największymi pechowcami pod słońcem”, powiedział Bergen Skov.
Czarne volvo skradziono z wypożyczalni samochodów na lotnisku w Malmö. Jego zaginięcie zgłoszono 24 września. Kradzieżą zajął się oddział policji w miejscowości Espe, na wyspie Fionia. Dziesiątki oficerów rozpoczęło interwencję na pobliskich drogach: zatrzymywano każde z aut i przeszukiwano je w asyście wyszkolonych psów. Ten patrol nie miał jednak nic wspólnego z obławą, o której informowała stołeczna policja. Szwedzkie media nagłośniły obie sprawy i wysnuły wniosek, że pasażerowie Volvo są odpowiedzialni za porwanie niesprecyzowanych osób. Duńska policja nie potwierdziła tych donosów.
Bergen Skov jasno dał do zrozumienia, że szwedzki samochód nie ma związku z obławą, ale też nie wyjawił zbyt wiele na temat samej nagonki policyjnej. Obwieścił tylko, że Policyjna Służba Wywiadowcza (Politiets Efterretningstjeneste) prowadzi śledztwo w sprawie „zagrożonych osób”, nie podając ich tożsamości.
Poszukiwanie bandytów, którzy ukradli czarne volvo, przyczyniło się do zamknięcia wielu ważnych mostów: w tym mostu Øresund, który łączy Danię i Szwecję, a także Storebæltsbroen, łączącego Fionię z Zelandią. W wyniku zablokowanych tras ucierpieli też pasażerowie promów (kursujących zarówno do Szwecji, jak i Niemczech) oraz pociągów krajowych.
„Zareagowaliśmy ostro, tak, jakbyśmy mieli do czynienia z najgorszym scenariuszem. Tak się dzieje, gdy otrzymujemy wiarygodne informacje. Musimy pilnować, by nikomu nic się nie stało”, powiedział inspektor Bergen Skov.
O przebiegu akcji stale informowano szwedzką agencję bezpieczeństwa Säkerhetspolisen (w skr. Säpo).
Wkrótce potem do wiadomości publicznej podano, że osoby, które miały być wcześniej „poważnie zagrożone”, są już bezpieczne. Nic nie zagrażało też mieszkającym w okolicy Duńczykom.