Brytyjska dziennikarka, Ruby Flanagan z „Mirrora”, przekonała się o tym boleśnie na własnej skórze, lecąc niedawno Ryanairem z Dublina do domu. Tania linia lotnicza potraktowała jej termos jak „dodatkowy bagaż”
Absurd? Koszmarny sen pasażera? Nie, rzeczywistość. Flanagan musiała upchnąć swój 750-mililitrowy termos, wart 25 funtów, do torby, która – przynajmniej teoretycznie – miała mieścić się w restrykcyjnych wymiarach bagażu podręcznego Ryanaira. Okazało się jednak, że torba jest o kilka centymetrów za duża.
Efekt? Dziennikarka została zmuszona do zapłacenia absurdalnej dopłaty w wysokości 60 funtów (ok. 800 sek) W przeciwnym razie nie zostałaby wpuszczona na pokład samolotu ze swoim bagażem. Trzymanie termosu w ręce również nie wchodziło w grę – musiał zmieścić się w bagażu, choćby za słoną dopłatą.
- „Wpadłam w panikę. Nigdy wcześniej nie spóźniłam się na lot” – opowiadała Ruby Flanagan w swojej gazecie o tym koszmarnym incydencie.
Ekspert pęka ze śmiechu: „To najbardziej absurdalna opłata, o jakiej słyszałem!”
Ryanair słynie z niskich cen biletów. Ale ma też reputację linii lotniczej, która na każdym kroku dolicza dodatkowe opłaty – często zdaniem pasażerów absurdalne. Przypadek dziennikarki „Mirrora” nie jest odizolowanym incydentem. W Wielkiej Brytanii historia Ruby Flanagan wywołała burzę w mediach. Na sprawę zareagował m.in. Martyn James, ekspert ds. praw konsumentów i publicysta.
- „Słyszałem już o wielu szalonych opłatach Ryanaira, ale to jest zdecydowanie najbardziej absurdalna opłata, o jakiej kiedykolwiek słyszałem!” – skomentował ekspert w rozmowie z „Mirrorem”.
Ryanair się broni: „Przepisy są jasne”
Władze Ryanaira w odpowiedzi na zarzuty bronią się, tłumacząc, że butelka była traktowana jako dodatkowy bagaż, za który dziennikarka nie uiściła opłaty.
- „Pasażerka próbowała wejść na pokład z dodatkowym bagażem podręcznym, a ponieważ nie mieścił się on w dozwolonej torbie, została zobowiązana do uiszczenia standardowej opłaty” – podkreśla linia lotnicza w oficjalnym oświadczeniu.
Rzeczywiście, Ryanair ma rację – na stronie internetowej linii lotniczej znajdują się jasne instrukcje dotyczące wymiarów bagażu. Jednak sama zasada naliczania opłat za przenoszenie własnej butelki z wodą wzbudziła ostrą krytykę i zdumienie.
Sama Ruby Flanagan gorzko zastanawia się, czy nie byłoby prościej i taniej wyrzucić termos i kupić na pokładzie butelkę wody identycznej pojemności?
Z perspektywy czasu przyznaje, że wyrzucenie termosu byłoby tańsze niż uiszczenie absurdalnej opłaty.
- „Ale to byłoby absurdalnie nieprzyjazne dla środowiska” – podsumowuje z frustracją dziennikarka. Historia Ruby Flanagan jest więc nie tylko memento dla pasażerów Ryanaira, ale i przykładem absurdów związanych z opłatami za bagaż w taniej linii lotniczej.