Szwedzki rząd wyznaczył sobie dość ciężki do zrealizowania cel: do połowy maja każdego tygodnia ma zostać przeprowadzonych 100 tys. testów na obecność koronawirusa.
W minionym tygodniu przeanalizowano 29 tys. testów na obecność COVID-19. To o dwie trzecie mniej niż zakładały pierwotne plany rządu. W tygodniu kończącym się 19 kwietnia liczba testów wyniosła 20 tys., a 22 marca wynosiła ok. 10 300.
Problem nie leży po stronie środowiska medycznego. Agencja Zdrowia Publicznego wyjawiła, że w Szwecji każdego tygodnia istnieje możliwość przebadania średnio 50 tys. próbek testowych. 5 maja w rozmowie z dziennikarzami Sveriges Television minister zdrowia Lena Hallengren zaktualizowała te dane: od tego momentu tygodniowa liczba przyjmowanych próbek wzrosła właśnie do 100 tys.
W Szwecji za indywidualne zachorowania, jak i chętnych na badanie odpowiadają lokalne służby zdrowia – w każdym z 21 regionów opieka zdrowotna jest inna. W regionie Skania tylko w ciągu ostatnich siedmiu dni liczba wykonanych testów wzrosła o blisko 25–30 proc. Dało to wynik 1200 testów na tydzień. Te statystyki obejmują m.in. lekarzy i pielęgniarki.
W regionie Sörmland we wschodniej Szwecji dziennie wykonuje się około czterysta testów, ale lokalne władze chcą, by liczby jeszcze wzrosły, m.in. dzięki testom do samodzielnego stosowania. Inaczej sprawa wygląda w obszarach, gdzie zachorowań jest niedużo, a urzędnicy nie są pewni, co powinni zrobić.
„I tak przeprowadzamy już sporo testów, nie moglibyśmy wykonywać ich jeszcze więcej”, tłumaczy Micael Widerström, lekarz chorób zakaźnych pracujący w Jämtland.
W Sztokholmie dzienna liczba testów wynosi około 1000. Priorytetowo traktowani są pacjenci narzekający na symptomy typowe dla COVID-19 i przebywający w szpitalach. Ponadto badany jest personel medyczny oraz osoby pełniące funkcje „istotne dla społeczeństwa”.
Jeżeli liczba badań ma wzrosnąć, niektóre regiony domagają się jaśniejszych wytycznych.
„Rząd musi to dokładnie wyjaśnić. Jakie grupy ludzi mają być poddane testom? Jaki jest dokładny cel?”, zaznacza Ella Bohlin, sztokholmska polityk, w rozmowie z TT News Agency.
Per Sikora, lekarz z Västra Götaland, dodaje: „Sam fakt, że w szwedzkich laboratoriach można wykonać 100 tys. testów dziennie, nie oznacza jeszcze nic. Zestawy do badań trzeba wysłać tym, którzy ich potrzebują.”
„Testowani są tylko lekarze i personel medyczny. Nie mamy zaleceń od Agencji Zdrowia Publicznego, by badać inne grupy społeczne, więc tego nie robimy. To musi pochodzić od władz państwowych”, wyjaśnia Sikora.
Jak na razie największa szansa na to, że przebadane zostaną osoby spoza środowisk medycznych, leży w prywatnych firmach, odpowiadających za „nieoficjalne” testy. Ma to miejsce między innymi w Jämtland, w zachodniej części kraju, gdzie oferowane są testy poza grupami priorytetowymi – mogą z nich korzystać tak zwani zwykli obywatele.
Magnus Johansson, pracujący jako szef regionalnej opieki zdrowotnej w Sörmland, uważa, że poddawanie badaniom osób wykazujących symptomy chorobowe jest potrzebne i pomocne:
„Testy nie działają na ludzi, którzy nie wykazują żadnych objawów koronawirusa – to bardzo proste. Więc nie jest tak, że powinniśmy przetestować wszystkich mieszkańców Sörmland, a raczej tych z objawami niewydolności oddechowej, z utrudnionym oddychaniem.”