Staffanstorp, na południu Szwecji. Lokalny posterunek policji padł ofiarą nieszczęśliwego wypadku, a może zamachu – tego nadal nie ustalono. Według świadków zdarzenia doszło do silnego wybuchu, który postawił na nogi całą okolicę.
Eksplozja miała miejsce w poniedziałek rano. Jak donosi „Expressen”, zdewastowane zostało wejście do budynku. Siła uderzenia sprawiła, że posterunkowy korytarz wymaga remontu.
Na miejsce natychmiast przybyli saperzy z Narodowej Straży Bombowej. Władze miasta nabrały wody w usta: nie chcą ujawnić, co było bezpośrednią przyczyną eksplozji, ani z jakim rodzajem materiału wybuchowego zmierzyła się ekipa ratunkowa.
Patrik Ahrlin, kierownik jednej z jednostek policji, zapewnia, że jego współpracownicy „badają miejsce zdarzenia”. „Cieszymy się, że nikomu nie stała się krzywda”, dodał w rozmowie z dziennikarzami.
W okolicy posterunku mieszka Sofie Kropp. 35-latka opisała siłę uderzenia jako „potężną”. „Mieszkam tu od czterech lat i zawsze czułam się bezpiecznie – w końcu tuż obok są policjanci. Teraz czuję się niespokojnie.”
Kobieta dodała jednak, że funkcjonariusze przebywają na posterunku tylko dwa dni w tygodniu.
SVT informuje, że moment eksplozji mógł zostać uwieczniony na nagraniach z monitoringu. Jeden z policjantów, Christer Stålhandske, wspomniał, że jego koledzy obejrzeli już materiały – nie udzielił jednak bardziej szczegółowych komentarzy.
Nie potwierdzono, czy doszło do planowanego zamachu. Niektóre serwisy są jednak zdania, że to prawdopodobne. W październiku 2017 roku doszło do eksplozji przed wejściem na komisariat w Helsingborgu.
Wydarzenie z poniedziałku zwróciło na siebie uwagę premiera Stefana Löfvena:
„Atak na posterunek policyjny jest w istocie zamachem na demokrację.”