We wrześniu 1994 roku doszło do pamiętnego zatonięcia promu MF Estonia, który wyruszył w rejs z Tallinna do Sztokholmu. Z powodu silnego sztormu doszło do okropnej tragedii, która pochłonęła życia 852 osób. Spośród pasażerów uratowano jedynie 137 ludzi.
Zatonięcie MF Estonia uważa się za drugą w kolejności największą tragedię morską, tuż po zderzeniu Titanica z górą lodową. W wyniku wady konstrukcyjnej furty dziobowej oraz przechylenia promu na prawą burtę zginęli obywatele dwudziestu państw, choć większość pasażerów pochodziła ze Szwecji i Estonii.
Z katastrofy udało się ocaleć głównie silnym, młodym mężczyznom. Nie przeżył żaden z pasażerów poniżej 12. roku życia.
W toku kolejnych śledztw pojawiało się coraz więcej teorii spiskowych. Margus Kurm z rządu estońskiego uważał, że prom mógł zderzyć się ze szwedzkim okrętem podwodnym.
Obecnie rząd Estonii naciska na stronę szwedzką, by wszczęła nowe śledztwo, wysyłając nurków w głębiny Morza Bałtyckiego. Mają oni zbadać przyczyny tragedii z 1994 roku.
Zadziwiające przypomnienie o bałtyckiej katastrofie pojawiło się na plaży
Minister spraw zagranicznych Urmas Reinsalu wysłał przedstawicielom szwedzkiego rządu list, z którego wynika, że 6 października na specjalnym posiedzeniu za „sprawę priorytetową” uznano zbadanie wraku MF Estonia. Jedna ze ścian statku ma bowiem 4-metrowy otwór, który należy przeanalizować. Rząd Estonii chce, by ustalono, jaką rolę odegrało pojawienie się otworu w katastrofie morskiej.
Mikael Damberg, szwedzki minister spraw wewnętrznych odpowiedzialny za związki z Estonią, zwraca uwagę na istnienie tzw. Ustawy Estońskiej, która stanowi o nienaruszalności wraku i zakazuje wszelkich nurkowań w jego okolicy.
Damberg dodaje też, że należy uszanować dobro osób ocalałych oraz krewnych tych, którzy zginęli. Ta druga grupa od lat domaga się jednak, by ustalono, jakie były przyczyny śmierci ich bliskich, bo wcześniejsze śledztwa były „niekompletnie i niewiarygodne”.
Anders Ulfvarson, emerytowany profesor technologii budownictwa morskiego, wyjaśnia, że 4-metrowy otwór nie mógł powstać „sam z siebie” i nie odpowiada za jego powstanie dno morza, ani działanie wód głębinowych. Dziura mogła powiększyć się przy zasysaniu wody przy tonięciu statku, ale samo jej wyżłobienie to, według Ulfvarsona, zagadka.