Wszyscy wiemy jaką rolę zęby spełniają dzisiaj. Poświęcamy układowi stomatognatycznemu lata studiów, przywracamy prawidłową okluzję, wyrównujemy wady zgryzu, usuwamy ósemki. Co jednak było kiedyś? Jak widziano uzębienie – i, co ważniejsze, jak je traktowano? Dzisiejsza stomatologiczna opowieść zabierze Was na moment kilkaset lat wstecz, hen na górę mapy. Będzie o diecie na Islandii, rytualnym szlifowaniu zębów i protetyku z Valhalli.
Mówiąc o postrzeganiu uzębienia przez ludy północy najlepiej chyba zacząć od tego, co jest społeczną tkanką podświadomości – wierzeń i mitów. Co ciekawe, już w opowieści o stworzeniu świata możemy natknąć się na pewien ślad stomatologii!
Tutaj opieramy się głównie o dwa bardzo ważne źródła historyczne – “Eddę poetycką” oraz “Eddę prozaiczną”, stare islandzkie sagi, tę drugą autorstwa Snorriego Sturlusona. Zagłębiając się w lekturę możemy dowiedzieć się, że u zarania dziejów Midgard – świat ludzi – został stworzony z ciała olbrzyma Ymira. Otaczające nas kamienie i żwiry to nic innego jak jego pokruszone zęby.
Inne bezpośrednie odniesienie w literaturze możemy w jakiś sposób odnieść do… protetyki. Bóg Heimdall znany jest dziś szerzej dzięki filmom Marvela. Ukazano go jako postawnego ciemnoskórego mężczyznę – jednak nie tylko to, odbiega od źródeł. Otóż jegomość ów wyposażony był w garnitur złotych zębów. Mitologia niestety milczy czy ten typ już tak miał czy może bogowie mieli w okolicy wyjątkowo zdolnego protetyka. Halo, panie dentysto z Asgardu, jeśli to czytasz to nie wpuściłbyś mnie na jakieś krótkie praktyki?
Co jednak z materiami bardziej przyziemnymi? Okazuje się, że i tutaj możemy znaleźć pewne ciekawostki!
Zacznijmy od zużycia zębów. Tutaj oprzemy się na badaniach opisujących kondycję uzębienia mieszkańców Islandii ze znalezisk datowanych na starsze niż rok 1104 n.e. Nie będzie żadną odkrywczą tezą, że różni się ono od tego, co możemy obserwować dzisiaj – dotyczy to nie tylko tej konkretnej grupy kulturowej, ale ogólnie populacji z zamierzchłych czasów.
Tutaj pierwszym, co rzuca się w oczy jest niemalże całkowity brak próchnicy. Nie było jednak różowo – w zamian Islandczycy ścierali zęby znacznie bardziej niż my. Obserwujemy głębokie ubytki abrazyjne na powierzchniach okluzyjnych przy jednoczesnej niewielkiej prewalencji ubytków innego pochodzenia. Wynikało to ze spożywania bardziej twardego, szorstkiego i nieprzetworzonego pożywienia.
Częściej spotykany był też szkorbut, który nie polepszał kondycji jamy ustnej… Co ciekawe, powszechne były również torbiele okołokorzeniowe. Być może wytłumaczeniem jest obecność ubytków abrazyjnych tak głębokich, że odsłaniały komorę miazgi?
Co jednak było nie tak z tym jedzeniem, skoro było tak twarde? Przyczyn było kilka – mała dostępność soli wymuszała suszenie mięsa. Zboża też było tak, bym powiedział, nie za wiele. W związku z tym zamiast chleba używano… suszonej ryby! Swoje dokładał również powszechny pył wulkaniczny, który, obecny w żywności, dodatkowo ścierał zęby. Islandczycy wytwarzali i spożywali sporo produktów mlecznych, takich jak choćby znany nam z dzisiejszych marketów skyr.
Podobno kochany przez wielu fanów siłowni. Różni się on dziś od tego tradycyjnego – choćby tym, że zawiera o wiele mniej kwasu mlekowego. I ten właśnie związek chemiczny to kolejny element naszej erozyjnej układanki. Badania wykazały, że Islandczycy spożywali wiele napojów o niskim pH i wysokim potencjale erozyjnym.
Czy jesteś jedną z osób, które potrzebują znieczulenia nawet do przeglądu? Cóż – dobrze, że nie mieszkasz w średniowiecznej Szwecji. Przeskakujemy do artykułu opartego na analizie kilku miejsc pochówku z rejonów Skanii i Gotlandii – łącznie 557 szkieletów. Okazuje się, że zęby niektórych zmarłych nosiły ślady ingerencji zewnętrznej.
W takim wypadku musimy zadać sobie kilka pytań. Skąd wzięły się takowe ślady? Czy były to skutki użytkowania zębów w życiu codziennym? A może uraz lub wada wrodzona?
Mówimy tutaj o poziomych wgłębieniach zlokalizowanych w różnych ilościach na powierzchniach wargowych zębów przednich – maksymalnie od kła do kła. Bruzdy występowały w różnych ilościach i konfiguracjach zębowych – zawsze jednak były to zęby przednie. Warto odnotować również, że liczyły różne głębokości, niekiedy dochodząc aż do zębiny! Wszystkie czaszki noszące ślady takiej ingerencji należały do młodych mężczyzn.
Wykluczono etiologię “zawodową” – ciężko żeby tego rodzaju ślady pojawiły się jako skutek uboczny, a gdyby były celowo nastawione na ułatwienie wykonywania pewnych czynności to próżno by próbować utrzymania w nich nawet nitki. Wyeliminowano również ubytki abrazyjne (z wytarcia) ze względu na ich lokalizację.
To samo spotkało urazy – jedną z podejrzewanych etiologii było uszkodzenie zęba mlecznego wpływające na późniejszy kształt zęba stałego. Ta sama wada wrodzona występująca u kilkudziesięciu niespokrewnionych osób też została wykluczona. Weryfikacji – negatywnej – uległa hipoteza o korelacji wieku badanych czaszek z obecnością lub głębokością bruzd.
Czyli zostaje nam aspekt kulturowy/rytualny.
Tutaj robi się ciekawiej. Nie ustalono czemu konkretnie takie nacięcia miały służyć ani czy były one wyznacznikiem statusu społecznego lub pamiątkami stoczonych bitew. Wiemy natomiast tyle, że – biorąc pod uwagę precyzję wykonania – ich wytwarzaniem zajmowały się osoby biegłe w swojej sztuce.
Działo się to poprzez wypiłowanie poziomego wgłębienia, poprzez szkliwo i ewentualnie zębinę. Ślady znajdowały się na tyle wysoko, że aby je pokazać należało dość szeroko się uśmiechnąć. Gdzieś majaczy koncepcja barwienia ich, lecz badania nie ujawniły śladów barwników. Być może chodziło o udowodnienie odporności na ból? A może była to kwestia czysto estetyczna? Nie możemy też wykluczyć, że całe założenie mieściło się w zdaniu “A, walnę se taką modyfikację, niech wiedzą, że mnie stać!” Któż to wie…
Dziękujemy bardzo administratorowi Fanpage Będąc młodym dentystą za możliwość udostępnienia artykułu. Więcej ciekawych artykułów na stronie internetowej bedacmlodymdentysta.com