Nie mamy ani dobrej obrony powietrznej, ani silnej armii. Nic dziwnego, że pojawił się pomysł, by wezwać na wojskowe ćwiczenia praktycznie każdego zdolnego do służby.
Rozporządzenie z 11 lutego, podpisane przez premier i ogłoszone 9 marca, mówi o pięciodniowych szkoleniach. Wezmą w nich udział ci, którzy przeszli zasadniczą służbę wojskową. W przypadku szeregowych górną granicą jest wiek 50 lat, jeśli chodzi o oficerów – 60.
A co z tymi, którzy czynnej służby nie odbyli? Mogą spać spokojnie. „Dziś trudno byłoby wyegzekwować obowiązkową służbę wojskową od kogokolwiek, a szczególnie emigrantów. Dlatego prawdopodobieństwo przywrócenia jej jest niewielkie, nawet gdyby wiązała się ona z otrzymywaniem dodatkowych świadczeń” – mówi serwisowi dr hab. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Owszem, są kraje, w których powszechna służba wojskowa się sprawdza. Ale nawet w państwach nordyckich, gdzie poziom patriotyzmu i gotowość poświęcenia się dla kraju są wysokie, można odmówić służby militarnej z powodu religii lub przekonań. „Zwiększa się poczucie wolności jednostki, czego następstwem jest anihilacja powinności wobec społeczeństwa, w którym przyszło nam żyć” – komentuje ekspert.
Polacy mają tradycje wojskowo-patriotyczne. Jest wiele grup rekonstrukcji historycznych. Pytanie tylko, czy zainteresowania mogłyby się przełożyć na podjęcie służby wojskowej? Wydaje się to wątpliwe.