Nowe władze Sztokholmu finalnie nie pozwoliły firmie Apple na budowę sklepu flagowego w reprezentacyjnym miejscu w Sztokholmie. Amerykański gigant nie pozostał Szwecji dłużny. Koncern wycofał się ze współpracy z innymi miastami.
W 2016 roku obwieszczono, że Apple planuje postawić swój salon w centrum Sztokholmu. Sklep miał stanąć w parku publicznym Kungsträdgården, co wywołało spore kontrowersje – wierzono bowiem, że to sposób na skomercjalizowanie obiektu.
Były radny miejski Roger Mogert z dumą powiedział, że rozmawiał z Apple o planach budowy.
– Spotkaliśmy się, aby porozmawiać o tym, co można zrobić w tym miejscu. Cieszyliśmy się, że Apple chce stworzyć sklep firmowy w Sztokholmie, który byłby większy niż te duże w Nowym Jorku i Londynie, powiedział Roger Mogert.
Kiedy władzę w Radzie Miasta przejęła centroprawica, nowa koalicja wycofała się z wcześniejszej umowy. Plany budowy zostały wstrzymane, a w miejscu, gdzie miał znaleźć się salon Apple, funkcjonuje dziś restauracja.
Apple kilka lat temu zapłacił za tę przestrzeń blisko 129 milionów koron (53,3 mln zł.). Magazyn „Fastighetsvärlden” donosi, że decyzja Szwedów wywołała u Amerykanów „furię”.
Teraz Apple żąda od miasta 179 milionów koron (79 mln zł.) czyli 50 milionów więcej za odsprzedanie dzierżawy, wyższą cenę argumentują włożeniem dużego wysiłku w projekt, Sztokholm nie ma zamiaru odkupywać dzierżawy.
„Skierowano w naszą stronę kilka bardzo okropnych słów. Nie będę ich powtarzał”, powiedział Björn Ljung, radny z miejskiego komitetu urbanistycznego.
Sztokholmscy radni zwrócili się do Apple i zaproponowali, że pomogą znaleźć nową lokalizację dla sklepu. Przyjacielska oferta został jednak odrzucona.
„Apple jasno dał nam do zrozumienia, że nie chce mieć nic wspólnego ze Sztokholmem”, wspomina Ljung.
Sklep zablokowałby wejście do parku od strony ulicy Hamngatan. Wraz z postawieniem salonu zmieniłby się też ogólny charakter Kungsträdgården: nie byłoby to już mienie użytku publicznego, a przestrzeń nacechowana komercyjnie.
Sklep miał być zamykany o wcześniejszej porze niż restauracja i władze miasta obawiały się, że park może stać się niebezpieczny (np. ze względu na złodziei).
Jeśli miasto odkupi od Apple działkę to w tym miejscu planują utworzyć miejsce dla małego biznesu oraz część gastronomiczną.
Jan Valeskog, były doradca rady miejskiej, sądzi, że choć krytykował projekt Apple to miasto działało w sposób amatorski.
– Musimy się wstydzić. Sztokholm teraz otrzymał złą reputację, biorąc pod uwagę, jak radziliśmy sobie z innymi międzynarodowymi inwestorami. Istnieje więcej przykładów, a wspólnym mianownikiem jest to, że burżuazja nie może zawrzeć porozumienia. W przypadku Apple ignorują one dialog, który miał miejsce w procesie konsultacji. To jest brak szacunku i fatalne dla Sztokholmu, mówi.