Według wstępnych danych Szwedzkiej Agencji Ochrony Środowiska w 2024 roku emisje gazów cieplarnianych w Szwecji wzrosły o 7 procent w porównaniu z rokiem poprzednim. To największy roczny wzrost od 2010 roku – głównie w wyniku zmniejszenia obowiązku redukcji emisji oraz większego zużycia paliw kopalnych.
– Osiągnięcie celów klimatycznych UE będzie teraz trudniejsze – ocenia Roger Sedin z Agencji.
47,5 mln ton emisji – głównie przez transport i maszyny
Łączna emisja w granicach Szwecji wyniosła w 2024 roku około 47,5 mln ton ekwiwalentu CO₂, co oznacza wzrost o ponad 3 mln ton względem 2023 roku.
Największe przyrosty odnotowano:
- Transport drogowy – wzrost emisji o 24 proc.
- Maszyny robocze – wzrost o 32 proc.
- Energetyka i ciepłownictwo – wzrost o 5 proc.
Dla porównania, sektor przemysłowy odnotował spadek emisji o 5 proc., a inne sektory zanotowały niewielkie zmniejszenia. Mimo obecnego wzrostu, całkowite emisje spadły o 33 proc. w porównaniu z poziomami z 1990 roku.
Skutki obniżenia obowiązku redukcji
Agencja tłumaczy, że wzrost emisji w 2024 roku był przewidywany i bezpośrednio związany z decyzją rządu o obniżeniu obowiązku redukcji od stycznia. Oznaczało to spadek udziału biopaliw w oleju napędowym, wykorzystywanym zarówno przez pojazdy drogowe, jak i maszyny robocze.
– Spodziewaliśmy się pewnego wzrostu, ale ten był większy niż zakładano, szczególnie w transporcie i sektorze maszyn – komentuje Roger Sedin.
Czy 2024 to punkt zwrotny?
W sierpniu rząd zdecydował o ponownym podniesieniu obowiązku redukcji. Czy przełoży się to na spadek emisji – okaże się w przyszłych raportach.
Zgodnie z analizą Agencji, wzrost emisji był większy niż przewidywały wcześniejsze rządowe prognozy, co utrudnia realizację krajowych i unijnych zobowiązań klimatycznych.
– Widzimy spowolnienie transformacji w transporcie. Wzrost emisji to niepokojący sygnał – mówi Sedin. – To politycy muszą teraz odpowiedzieć na te wyzwania.
