UE wprowadziła pewien czas temu podatek od torebek foliowych. Miał on na celu ograniczenie rocznego zużycia tychże właśnie jednorazowych reklamówek.
Od początku uważano nowy podatek za tokenizm, symboliczne starania o przywrócenie równowagi ekologicznej. Dużo mówiono o tym, że podatek nie przyniesie żadnych pozytywnych rezultatów.
W Szwecji podatek od torebek plastikowych wprowadzono cztery miesiące temu – reklamowano go wtedy jako ważny krok, mający na celu odbudowanie środowiska naturalnego, walkę z jego załamaniem. Niestety, pojawiły się głosy ekspertów w tej sprawie: najczęściej mówią one o porażce i nieporozumieniu.
Wpływ materiałów plastikowych na środowisko wzrósł, podatki nie generują żadnych dochodów, co więcej, w sklepach zaczyna brakować foliówek.
Od momentu, w którym rząd wprowadził tzw. „zielony” podatek, sprzedaż opodatkowanych toreb plastikowych spadła o 70 procent w Ica – popularnych szwedzkich supermarketach. W tym samym czasie o 60 proc. wzrosła sprzedaż worków na odpady, a sprzedaż toreb papierowych – o około 70 proc. Statystyki przekazuje mediom Szwedzka Konfederacja Przedsiębiorstw.
Podatek został mocno przedyskutowany, wręcz „przewałkowany” przez lokalne media. Wielu Szwedów zdecydowało się zrezygnować z foliowych torebek, zamiast tego przerzucając się na torby z papieru lub worki na śmieci, a te, według specjalistów, wyrządzają jeszcze większą szkodę środowisku naturalnemu.
Opodatkowanie foliówek miało przynieść Szwecji dodatkowy przychód – tak się jednak nie stało. Niedawne szacunki mówiły o dodatkowych 2 mld, które zasiliłyby budżet państwa (to blisko 850 mln PLN). Po kilku miesiącach okazuje się, że przychód z podatków wynosi dużo mniej, bo 50 mln SEK (~21 mln PLN).
„Zielony” podatek wprowadzono 1 maja bieżącego roku. Rząd chciał, by szwedzkie gospodarstwa domowe stały się bardziej „zrównoważone”, ale obecnie poddawany jest on ostrej krytyce. Zarzuca mu się, że walka o dobro środowiska to tylko gra w pozory, sygnalizowanie cnoty.
Mats Hedenström, odpowiadający za dział handlu detalicznego w Szwedzkim Związku Handlowców, zarzuca członkom rządu, że nie dbają o koszty ponoszone przez konsumentów. Runar Brännlund, ekspert ds. biznesu i profesor Uniwersytetu w Umeå, dodaje:
„Ten podatek nie jest dobrym rozwiązaniem. Torebki foliowe, które wcale nie są aż tak szkodliwe dla środowiska, zostają zastąpione materiałami dużo bardziej niebezpiecznymi. Jakie przynosi nam to wszystko korzyści, a jak duże są koszty, z jakimi podatek się wiąże? Wystarczy odrobina zdrowego rozsądku, by dokonać własnej oceny. Naprawdę nie trzeba być profesorem ekonomii, żeby to zrozumieć.”
Szwedzka Federacja Sprzedawców Żywności również krytykuje „zielony” podatek. Dyrektor organizacji Pär Bygdeson powiedział:
„Podatek jest całkowicie błędny. Jego idea może przyjąć się w mediach społecznościowych lub na konferencji prasowej, ale to tylko ułuda. Praca na rzecz zrównoważonego rozwoju jest zbyt ważna, aby ją marnować na tak błahe sprawy.”
Jak podkreśla Bygdeson, papierowa torba jest 43 razy bardziej szkodliwa dla środowiska, a torba bawełniana musi być używana 20 tys. razy, aby osiągnąć takie samo obciążenie dla środowiska, jak jednorazowa foliówka.
„’Zielony’ podatek nie sprawia, że do środowiska przedostaje się mniej śmieci. Wiemy, że wpływ foliowych toreb na przyrodę jest znikomy. Mam olbrzymią nadzieję, że skuteczność podatku zostanie poddana wnikliwej analizie przez polityków. Z błędów należy się wycofywać, należy je naprawiać”, dodaje Bygdeson.
Podatek wprowadzono, by zminimalizować zużycie plastikowych toreb w przeliczeniu na jedną osobę.