W całym 2019 roku w Szwecji wydano zaledwie siedem wyroków skazujących za zamachy bombowe. Mimo to media mówiły o blisko 250 tego typu incydentach.
Szwedzka Rada ds. Zapobiegania Przestępczości (Brå) ujawniła statystyki, z których wynika, że w ubiegłym roku doszło łącznie do 257 eksplozji, detonacji i bombardowań. To więcej o 59 proc. w stosunku do roku 2018.
Okazuje się, że liczba osób skazanych za uczestnictwo w tych przestępstwach jest szalenie niska. Wyroki usłyszało zaledwie siedmiu kryminalistów. Oskarżono ich o stwarzanie zagrożenia publicznego.
Marie Borgh ze zgrupowania zajmującego się zwalczaniem zamachów bombowych powiedziała: „Do więzienia trafiło zbyt mało osób odpowiedzialnych za bombardowanie miejsc publicznych. Główny powód jest taki, że mamy olbrzymie trudności w ściganiu takich jednostek.”
„Ciężko jest znaleźć dowody techniczne udziału w detonacji: zazwyczaj zostają one zniszczone”, kontynuuje Borgh. „Często zdarza się tak, że dany przestępca decyduje się wziąć udział w bombardowaniu ze względu na istniejący konflikt.”
Borgh dodaje, że według policji celem ataku bombowego nie zawsze musi być zabicie niewinnych ludzi.
Obiegowa opinia jest taka, że za eksplozjami w dużych aglomeracjach stoją miejskie gangi. Oficer Gunnar Appelgren podkreśla, że gangsterzy stosują różne taktyki, mające zastraszyć rywali. W przeszłości korzystali głównie z granatów ręcznych: bo były łatwe do nabycia i niedrogie.