Pamiętacie te stare reklamy, w których bohaterowie musieli odgadnąć co jedzą lub piją? Mieli na przykład za zadanie zgadnąć, czy podano im Pepsi czy Coca-Colę. To prawdopodobnie najpopularniejsze przykłady testów smakowych, podczas których dana osoba ma zasłonięte oczy i musi po smaku rozpoznać, z jakim produktem ma do czynienia.
Pepsi próbowało dowieść w ten sposób, że Amerykanie wolą ich napój – a nie klasyczną Colę. Podobny eksperyment prowadzi obecnie Burger King na terenie Szwecji. Klienci mogą zamówić posiłek typu „50/50”. Jest to po prostu hamburger, ale typ mięsa pozostaje zagadką aż do pierwszego ugryzienia bułki. Klient może otrzymać burgera w stu procentach mięsnego lub produkt pochodzenia roślinnego. Cała zabawa polega na wskazaniu, jaki posiłek nam podano – kelner na pewno nie powie nam tego pierwszy.
Pudełko, w którym podany zostanie burger, nie zawiera informacji o składzie produktowym. Informację o tym, co jemy, dostaniemy dopiero po zeskanowaniu kodu w aplikacji mobilnej.
Cel jest prosty: chodzi o uświadomienie klientowi, że nie musi jeść niezdrowych, tłustych burgerów. Równie dobrze może zamówić „hamburgera” roślinnego, który powstanie bez konieczności uboju krów.
Produkcja alternatywnych posiłków mięsnych pomoże ocalić setki tysięcy zwierząt. Często są one przetrzymywane w straszliwych warunkach i cierpią przed ubojem. Burgery roślinne pozbawione będą też antybiotyków i hormonów, które podawane są zwierzętom.
Opublikowano specjalną reklamę, która ma promować zdrową żywność. Widzimy w niej kobietę, która nazywa mięsnego kotleta „krwawym uzależniaczem”. Reklama zebrała pozytywne recenzje i została uznana za świetny przykład inteligentnego marketingu.
Produkty alternatywne, które będą sprzedawane w Burger Kingu, już teraz określa się mianem „mięsnych buntowników” i najbardziej nietypowych pozycji w menu jadłodajni.
„Cieszymy się z tego, jakim sukcesem okazały się nasze nowe produkty. Naprawdę ciężko odróżnić je od prawdziwego mięsa. Mamy nadzieję, że coraz więcej ludzi będzie decydowało się na burgery roślinne. Oby też mieli ubaw, zgadując co takiego dostali w pudełku”, powiedział Daniel Schröder – dyrektor ds. marketingu w firmie Burger King Sverige.
Projekt Burger Kinga to jednak więcej niż zabawa dla klienta – to cenny eksperyment. Pracownicy firmy zbierają informacje przekazane im przez gości i wkrótce zostaną one wykorzystane w badaniu społecznym. Mogą też poprawić jakość menu.
Choć Szwedzi powoli przekonują się do bezmięsnych burgerów, w Stanach Zjednoczonych – kolebce fast foodów – nie cieszą się one popularnością. Roślinne produkty wprowadzone zostały do blisko stu restauracji (w skali całego kraju to bardzo niewiele), m.in. w St. Louis.
Szwedzki Burger King ściśle współpracuje z firmą Impossible Foods. Sztuczne mięso produkowane jest przy wykorzystaniu białek pszeniczno-ziemniaczanych, aminokwasów oraz hemu – czyli pirolu, który nadaje produktom mięsny aromat.
Bezmięsne burgery to idealna opcja dla każdego szanującego się wegetarianina. Dla jadłodajni nie powinna być ona problematyczna, bo niezbędne produkty i związki chemiczne można pozyskać w całej Europie.
W maju tego roku Impossible Foods pozyskało blisko 300 mln USD od inwestorów. Specjaliści są pewni, że sztuczne burgery okażą się sukcesem – wskazuje na to wstępny odbiór klientów testowych.
Nie wszyscy wierzą, że hamburger powstały na bazie roślin smakuje tak samo jak ten klasyczny. Burger King liczy jednak na to, że skuteczna forma reklamy przemówi do rozumu nawet najbardziej zatwardziałym malkontentom.