Państwowy epidemiolog i jeden z najbardziej rozpoznawalnych ekspertów do spraw COVID-19, Anders Tegnell, zniechęca ludzi do noszenia masek ochronnych. Logika Tegnella jest pokrętna. Jego zdaniem zakładanie maseczek jest niebezpieczne, bo ich użytkownikom wydaje się, że dzięki materiałowemu wyrobowi medycznemu mają pełną ochronę w miejscach publicznych. A tak, zdaniem lekarza, nie jest.
Kiedy i w jakich sytuacjach należy nosić maski ochronne w Szwecji?
Według Tegnella, na co dzień związanego z Agencją Zdrowia Publicznego, maseczki stwarzają „ułudę bezpieczeństwa” i mogą de facto wywołać falę dalszych zachorowań na koronawirusa. W marcu szwedzki ekspert zasłynął buntowniczą postawą: nie dostosował się do odgórnych zaleceń, płynących z Unii Europejskiej, i podjął decyzję o niezamykaniu szkół, barów czy restauracji. Zamknięto za to większość biur, stawiając na pracę zdalną.
Tegnell zaznacza, że w krajach, gdzie wprowadzono obowiązek noszenia osłon na twarzy, notuje się coraz więcej infekcji. Do tych państw należą Belgia i Hiszpania.
„Wiara, że maseczki naprawdę nam pomogą, stwarza realne zagrożenie dla ludzi. One powinny być jedynie uzupełnieniem, dodatkiem. Błędem jest gromadzenie się w autobusach czy centrach handlowych w czasie epidemii”, powiedział ekspert w jednym z ostatnich wywiadów.
Anders Tegnell: „Noszenie maseczek ochronnych nie ma już sensu”
W środę Urząd Statystyczny podał, że Szwecja zanotowała największą liczbę ofiar śmiertelnych, przypadającą na pierwszą połowę roku, od 150 lat. Nie jest tajemnicą, że spora liczba zgonów wywołana została infekcją koronawirusową.
Do końca czerwca zakażenia wirusem COVID-19 pociągnęły za sobą około 4500 zgonów. Do teraz koronawirus pochłonął blisko 5800 istnień ludzkich. W żadnym innym kraju skandynawskim liczba ofiar śmiertelnych nie jest tak wysoka, choć gorsze statystyki docierają na przykład z Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii.
W Norwegii z powodu koronawirusa zmarło około 264 osób zainfekowanych. W Finlandii liczba ofiar przekracza 334, a w Danii miała sięgnąć 621. W Islandii na koronawirusa zmarło łącznie dziesięć osób, a wszystkich potwierdzonych zakażeń naliczono 2040.
Ogółem w okresie od stycznia do czerwca zmarło 51 405 Szwedów. Ostatni rekord padł w 1869, gdy w pierwszej połowie roku śmierć poniosło 55 431 osób. Wówczas populacja Szwecji przekraczała 4 mln; obecnie wynosi 10,3 mln.
„Maseczki ochronne są bardzo słabym zabezpieczeniem przed wirusem, a mimo to noszą je ludzie dookoła świata. Jestem zaskoczony, że nie przeprowadzono dotąd wnikliwych badań, które obnażyłyby, jak nieefektywne są maski czy przyłbice”, dziwi się Tegnell.
„Przekonanie, że maski rozwiązują wszystkie nasze problemy w dobie pandemii jest co najmniej niebezpieczne. W Szwecji postawiliśmy na luźny lockdown, podobnie jak Brytyjczycy. W naszym kraju, zgodnie z własną tradycją, pozwalamy obywatelom decydować o swoim życiu, dajemy im wolną rękę, wierzymy w ich odpowiedzialność.”
Tegnell powiedział też, że był rozczarowany, gdy Wielka Brytania, po kilku miesiącach epidemii, postanowiła wprowadzić surowszy lockdown i silniejsze restrykcje:
„Jestem bardzo sceptyczny wobec wszystkich blokad. Jeśli już jakieś państwo się na nie decyduje, powinno to zrobić we wczesnym stadium epidemii.”
Tegnell znalazł się niedawno w ogniu krytyki po tym, jak zaczął publicznie zastanawiać się, czy śmierć wielu osób starszych była „odpowiednią ceną” za inne „korzyści”, jakie otrzymała Szwecja podczas epidemii. Jedną z nich jest rzekome wypracowanie odporności stadnej wśród populacji.