Szwedzkie sądy zaczynają stosować nowe prawo o znieważaniu funkcjonariuszy

Nastolatek skazany za obrazę policjanta, emeryt uniewinniony. Nowa ustawa o znieważaniu funkcjonariuszy budzi pytania o granice wolności słowa.

Od lipca w Szwecji obowiązuje nowe prawo, które penalizuje znieważanie funkcjonariuszy publicznych. W ciągu zaledwie trzech miesięcy policja otrzymała już ponad 600 zgłoszeń, a prokuratura wniosła kilkanaście aktów oskarżenia. Sprawy trafiają do sądów – i już budzą kontrowersje.

W Sztokholmie 16-latek został skazany na grzywnę w wysokości 1500 koron za nazwanie policjanta „obciągaczem”. Tymczasem emeryt, który w Strömstad zwrócił się do funkcjonariuszki z określeniem „pieprzona policjantka”, został uniewinniony.

- Reklama -

Prawo z lipca: kara za obrażanie urzędników

Nowelizacja, która weszła w życie 2 lipca, przewiduje grzywny lub do sześciu miesięcy więzienia za znieważenie policjanta, sędziego lub innego urzędnika państwowego. Jej celem było ukrócenie agresji werbalnej wobec osób pełniących funkcje publiczne.

Między 2 lipca a 24 września policja przyjęła 639 zgłoszeń dotyczących naruszeń tej ustawy. Prokuratura do końca sierpnia sformułowała 14 aktów oskarżenia.

Granice wolności słowa w praktyce

Sprawy trafiające do sądów pokazują, jak trudne może być wyznaczenie granicy między dopuszczalną krytyką a przestępstwem. Wśród oskarżeń znalazły się też określenia takie jak „pieprzony Arab”, „pedały”, „brudni Żydzi” czy „dziwka” – wszystkie skierowane do funkcjonariuszy publicznych.

- Reklama -

Minister sprawiedliwości Gunnar Strömmer przyznaje, że trudno jeszcze ocenić, czy liczba zgłoszeń świadczy o skuteczności prawa:

– Zdarzało się, że policjanci i inni urzędnicy byli wcześniej obrzucani obelgami bez żadnych konsekwencji – mówi.

- Reklama -

W sprawie 16-latka skazanego za wyzwisko „obciągacz”, Strömmer komentuje krótko:

– Tak, sąd najwyraźniej uznał to za przestępstwo.

Społeczeństwo za policją – ale gdzie kończy się krytyka?

Minister zaznacza, że wolność wypowiedzi w Szwecji jest szeroka, ale nie nieograniczona:

– Są granice, zwłaszcza gdy ataki słowne nie dotyczą tylko konkretnego funkcjonariusza, ale symbolicznie całego społeczeństwa, które za nim stoi.

Dodaje też, że potrzeba czasu, by doprecyzować, gdzie dokładnie przebiega granica między legalnym sprzeciwem a przestępstwem.

Udostępnij