Ahmad Reza Djalali to szwedzki lekarz medycyny i wykładowca z Instytutu Karolinska, mający korzenie irańskie. Władze Iranu pojmały naukowca za rzekome szpiegostwo i zamknęły w więzieniu. Media donoszą, że mężczyzna spędził w izolatce już kilka miesięcy i jest bliski śmierci z powodu okrutnego traktowania przez irańskich oficerów.
W czwartek sytuację Djalaliego nagłośniła Organizacja Narodów Zjednoczonych. Mężczyzna trzymany jest w ciasnej celi więziennej od ponad stu dni i żyje w ciągłej obawie przed śmiercią: nałożono na niego karę egzekucji. Przez dwadzieścia cztery godziny w ciągu doby w jego izolatce zapalone jest światło. Djalaliemu odebrano nawet prawo snu.
Aresztowano go w 2016 roku podczas wizyty w Iranie. Postawiono mu zarzuty szpiegostwa dla izraelskiego wywiadu. W swoim liście z 2017 r. Djalali zapewniał, że nie jest szpiegiem. Pisał, że Iran przetrzymuje go w odwecie. Nie chciał bowiem wykorzystać swoich powiązań akademickich i zbierać tajnych informacji dla bliskowschodniego wywiadu wojskowego.
W październiku 2017 r. naukowiec został skazany na karę śmierci – według ONZ przyznał się do „winy” pod wpływem tortur. Irański Sąd Najwyższy utrzymał wyrok w mocy dwa miesiące później.
Mężczyzna trzymany jest w więzieniu Evin w Teheranie, które owiane jest niesławą na całym świecie. To tutaj przesłuchiwani są cudzoziemcy i Djalaliego również poddano brutalnym torturom. Działacze walczący o prawa człowieka informują, że naukowiec znacząco stracił na wadze i ma problemy z porozumiewaniem się.
„Istnieje tylko jedno słowo, którym można opisać to, co wyrządza się Djalaliemu fizycznie i psychicznie: to tortury” – czytamy w oświadczeniu ONZ.
W Iranie przetrzymywanych jest wielu cudzoziemców i wiele osób o podwójnym obywatelstwie, którym postawiono zarzuty szpiegostwa. Podobny los do Djalaliego spotkał francuskiego turystę, Benjamina Briere. Oskarżono go o prowadzenie propagandy przeciw Republice Islamskiej.