Johan Giesecke, jeden z czołowych epidemiologów w kraju, współodpowiedzialny za opracowanie bezinwazyjnego modelu walki z koronawirusem, jeszcze niedawno był doradcą WHO ds. ochrony przed COVID-19. Teraz jednak zaoferowano mu bardzo wysokie stanowisko w szeregach Światowej Organizacji Zdrowia.
Były doradca zdrowotny zostanie zaangażowany w prace mające na celu opanowanie światowej pandemii. W niedzielę dr Giesecke ujawnił, że dostał awans na stanowisko wiceprzewodniczącego Strategiczno-Technicznej Grupy Doradczej ds. Zagrożeń Zakaźnych (STAG-IH). Jest to grupa koncentrująca swoją uwagę stricte na chorobach infekcyjnych, mogących wywołać epidemię.
„Skupimy się między innymi na problemie państw z wysokim wskaźnikiem ubóstwa, gdzie wprowadzenie rygorystycznego lockdownu wywołuje więcej problemów, niż rozwiązuje”, powiedział Giesecke w rozmowie ze szwedzkim radiem publicznym.
Dr Giesecke był głównym państwowym epidemiologiem w latach 1995–2005. Wiosną głośno sprzeciwiał się idei lockdownu i surowych restrykcji w przestrzeni publicznej. W wydawnictwie medycznym „The Lancet” mówił:
„Większość mieszkańców Szwecji i tak zarazi się koronawirusem. Lockdown nie uchroni nas przed tym, on jedynie spowoduje, że choroba ogarnie nasz kraj trochę później.”
Giesecke będzie ściśle współpracował z Davidem Heymannem, szefem globalnego reagowania na wybuch epidemii SARS w 2003 roku, a obecnie profesorem Londyńskiej Szkoły Higieny i Medycyny Tropikalnej.
70-letni dziś Giesecke postrzega się jako mentora innych ekspertów związanych ze Szwedzką Agencją Zdrowia: np. Andersa Tegnella i Johana Carlsona. Związany z WHO epidemiolog kierował też karierami Frode Forlanda (eksperta ds. chorób zakaźnych z Norwegii) oraz Taneliego Puumalainena (lekarza naczelnego Fińskiego Zakładu Zdrowia i Opieki Społecznej).
Sprzeciw dr Giesecke wobec lockdownu został skrytykowany przez wielu przedstawicieli środowiska medycznego w Szwecji. Krytykowano go za kontrowersyjne wypowiedzi, do których się potem nie przyznawał, a jego korespondencja mailowa i rozmowy z Tegnellem wywołały falę oburzeń w krajowym mediach.