Nauczyciel na zastępstwie, który w grudniu wykonał salut hitlerowski przed uczniami w szkole w regionie Dalarna, został właśnie uniewinniony przez sąd rejonowy od zarzutu podżegania do nienawiści rasowej. Mężczyzna, zwolniony wkrótce po incydencie, tłumaczył, że jego zachowanie miało być jedynie żartem i parodią.
Co się stało i dlaczego go zwolniono?
Do zdarzenia doszło podczas lekcji muzyki dla grupy dziewiątoklasistów. Nauczyciel, będący na zastępstwie, nie tylko wykonał gest nazistowskiego pozdrowienia, ale rzekomo miał też nakłaniać do tego uczniów.
Po lekcji kilkoro uczniów opowiedziało o sytuacji rodzicom. Sprawa trafiła do dyrekcji szkoły, która zaalarmowana incydentem, zdecydowała o natychmiastowym zwolnieniu nauczyciela. W lutym tego roku postawiono mu zarzut podżegania do nienawiści rasowej.
Kluczowy argument: Żart czy nienawiść? Rozumowanie sądu
Sąd Rejonowy w Falu, wydając wyrok uniewinniający, przyznał, że nauczyciel faktycznie wykonał salut hitlerowski w obecności około 20 uczniów. Sąd uznał, że obiektywnie rzecz biorąc, taki gest może stanowić podżeganie do nienawiści rasowej, a obecność licznych uczniów spełnia prawny wymóg „rozpowszechniania”.
Jednak kluczowe dla skazania jest udowodnienie odpowiedniego zamiaru sprawcy. Tu sąd uznał, że prokuraturze nie udało się tego wykazać. Nauczyciel konsekwentnie twierdził, że całe zdarzenie było pomyślane jako żart i parodia nazizmu, o czym miał wyraźnie poinformować uczniów. Sąd stwierdził, że wersję tę częściowo uwiarygadniają filmy pokazane uczniom podczas lekcji.
Brak zeznań uczniów i „nierozsądny” żart
Istotnym elementem sprawy był fakt, że w toku śledztwa nie przedstawiono żadnych zeznań uczniów obecnych na lekcji. W związku z tym twierdzenie nauczyciela, że uczniowie rozumieli satyryczny charakter jego wystąpienia, nie zostało ani potwierdzone, ani obalone.
Dodatkowo, dyrektor szkoły zeznała, że nikt z uczniów nie zgłaszał negatywnych reakcji (w przeciwieństwie do dorosłych) i że nie miała podstaw sądzić, by nauczyciel żywił rasistowskie poglądy.
Sam nauczyciel przyznał przed sądem, że zorganizowanie tak prowokacyjnego wystąpienia, bez konsultacji z dyrekcją i wobec młodzieży, było „bardzo nierozsądne”. Sąd uznał jednak, że sama nierozsądność działania nie jest równoznaczna z udowodnieniem zamiaru podżegania do nienawiści.
Wobec braku dowodów na wymagany przez prawo zamiar, sąd oddalił zarzuty i uniewinnił mężczyznę.