W Szwecji coraz popularniejsze stają się pogrzeby świeckie, bez udziału księży. Uwagę tej wrażliwej kwestii poświęciła Anne-Christine Hornborg – była profesor Uniwersytetu w Lund – w swym artykule na łamach „The Conversation”.
Jeszcze dekadę temu liczba pogrzebów bez oficjalnej ceremonii, jakie odbywały się w Szwecji, oscylowała na granicy 2 procent. Obecnie przekracza zaś 8 proc., a w wielu miastach ciała przenoszone są z kostnicy prosto do krematorium. Prochy – pozostałości po zmarłych – są potem rozrzucane lub zakopywane w parkach pamięci, czasem zresztą anonimowych. Dokonuje tego rodzina lub specjalny personel.
Pogrzeby bezpochówkowe zyskują popularność nie tylko w Szwecji, ale też na przykład w Wielkiej Brytanii, gdzie na każde 25 obrzędów jeden polega na kremacji. Wierzy się, że ten wzrost zainteresowania spowodowany został pogrzebem Davida Bowiego. Angielski piosenkarz chciał „odejść bez zamieszania” i zabiegał, by po śmierci jego ciało zostało skremowane.
Szwecja to jeden z najbardziej świeckich krajów na całym świecie. Wielu tutejszych mieszkańców, zwłaszcza wśród osób młodych, deklaruje swój ateizm. To jeden z powodów, który może wyjaśniać, dlaczego Szwedzi coraz częściej odchodzą od tradycyjnego pochówku.
Coraz mniejsza liczba Szwedów uczęszcza do kościoła, a uczestnictwo w rytuałach sakralnych powoli staje się przebrzmiałą powinnością, wiąże się z presją ze strony najbliższych.
Szwedzi odchodzą nawet od ślubów kościelnych: bo wiążą się z chłodnym obrzędem, wymagają dostosowania się do zasad ustanowionych przez księży. Mogą uchodzić za zbyt formalne, pozbawione wyobraźni. Wiele osób decyduje się więc na śluby niewyznaniowe, niedyktowane wierzeniami religijnymi. Takie ceremonie wydają się bardziej spontaniczne i oryginalne.
Krótki przegląd nekrologów pozwala spojrzeć na obrzędy pogrzebowe z zupełnie innej perspektywy. Szwedzi rezygnują z religii i odłączają się od kościoła. Dziś symbole używane w nekrologach w odniesieniu do osób zmarłych są najczęściej znakami indeksowymi, a nie tradycyjnym krzyżem. W przeszłości taki krzyż miał „zapewnić” pochowanemu życie wieczne – współcześnie mało kto w nie wierzy.
Na nekrologach pojawiają się symbole maskotek (gdy umiera dziecko), żaglówek (kiedy odchodzi żeglarz), kwiatów (dla miłośnika natury).
Zmieniają się nawet same pogrzeby, w swym podstawowym znaczeniu. Choć ludzie obstają przy rytuale grzebania ciała w ziemi, decydują się na ceremonię świecką. W krajach zachodnich obrzędom, zamiast pieśni sakralnych, może towarzyszyć ulubiona piosenka zmarłego – czasem ballada rockowa, kiedy indziej popowy przebój.
Istnieje szwedzka pieśń o mieście zawieszonych w chmurach, tuż obok Boga. Współcześni mieszkańcy kraju nie chcą wierzyć w życie wieczne i bożą łaskę – interesują ich sprawy przyziemne, przysłowiowe „tu i teraz”. W szwedzkim filmie „Jak w niebie” (2004) wykorzystany zostaje utwór, którego wersy brzmią następująco: „A niebo, w które wierzyłem, że istnieje… Znajdę gdzieś tu na Ziemi… Chcę poczuć, że żyłem swoim własnym życiem.”
Nagranie bywa odtwarzane na pogrzebach.
Rytuały jak ślub czy pogrzeb coraz częściej koncentrują się na celebrowanej osobie – to ona ma być tego dnia istotna, nie Bóg.
Tak oto dużym zainteresowaniem cieszą się obrzędy i uroczystości, które wcale nie posiadają kontekstu kościelnego, a nawet religijnego: imprezy pomaturalne, przyjęcie z okazji nadania dziecku imienia. Te drugie w niektórych rejonach kraju wypierają wręcz tradycyjny chrzest.
W roku 2000 ochrzczonych zostało 72 procent szwedzkich dzieci, a dziesięć lat później – już tylko 42 proc.
Można mówić o swoistej indywidualizacji, która poparta jest badaniami. Catherine Bell, amerykańska badaczka religioznawstwa, uważa, że „rytuały i ceremonie stają się prywatne, odchodzą od instytucji kościelnej”.
„Doktryny i nauki etyczne są lekceważone na korzyść procesów o charakterze osobistym” – pisze Bell w swej książce „Ritual: Perspectives and Dimensions”.
Psycholodzy, terapeuci i specjaliści od coachingu zachęcają swoich podopiecznych, by dostrzegli w sobie „wewnętrzny potencjał” – by dążyli do odkrycia siebie, a co za tym idzie dbali o własny dobrobyt i ruch duchowy. Można tu mówić o pogoni za „kapitałem wewnętrznym”, co ma swoje odzwierciedlenie np. na kursach z zarządzania. Ważne są dla Szwedów (zresztą nie tylko tej nacji) rytuały samodoskonalenia, skupione na życiu obecnym – nie „pozagrobowym”.
Przed śmiercią osoby, które wiedzą, że umrą i chcą zostać skremowane, proszą o rozrzucenie prochów w ważnym miejscu o znaczeniu personalnym. Może to być morze lub las.
Powody dla takiego rodzaju pochówku mogą być różne. Czasem wiążą się z finansami, kiedy indziej wynikają z samotności i braku krewnych.
Pogrzeby tradycyjne na pewno nie zostaną wyparte całkowicie – nie jeszcze przez wiele lat – ale w państwach świeckich coraz częściej dochodzi o obrzędów pozbawionych charakteru religijnego i należy się z tym liczyć. W Polsce popularność takich ceremonii jest jak na razie znikoma.