Szwedzka mewa śledziowa została schwytana w Etiopii i wzięta za… ptaka szpiega. Wszystko przez nadajnik umieszczony na jej grzbiecie w ramach szwedzkiego projektu badawczego, którego celem jest śledzenie migracji mew i rybitw.
Nietypowy incydent nagłośniło radio P4 Göteborg, a szczegóły potwierdził ornitolog Niklas Aronsson, który był osobą kontaktową w projekcie.
Zimująca mewa wzięta za zagrożenie
Ptak był w drodze powrotnej do Szwecji po zimowaniu na południu, kiedy został złapany w jednej z etiopskich wiosek. Mieszkańcy uznali, że nadajnik na jego grzbiecie to podejrzane urządzenie, być może pochodzące z Egiptu lub Erytrei.
– Dostałem setki e-maili od lokalnych mieszkańców. Moja skrzynka była pełna – relacjonował Aronsson w rozmowie z TV4 Nyheterna.
Co się stało z mewą? Tego nie wiadomo
Ornitolog próbował wytłumaczyć lokalnej społeczności, że ptak bierze udział w naukowym projekcie i powinien zostać wypuszczony. Napisał e-maila z wyjaśnieniami, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
Co gorsza, nadajnik przestał nadawać, więc naukowcy nie mają żadnych informacji o dalszych losach mewy.
Mewa była częścią większego projektu
Opisywany ptak to jedna z około 150 mew srebrzystych, które od kilku lat są wyposażane w nadajniki przez szwedzkich badaczy. Projekt ma na celu analizę tras migracyjnych i zachowań tych gatunków.
– To bardzo ważne dane dla ochrony ptaków i ich siedlisk – podkreślają naukowcy.