Zaledwie dwa tygodnie temu w Szwecji doszło do masowego palenia Koranu, co wywołało falę brutalnych protestów i zamieszek. Partia Hard Line, odpowiedzialna za całe zamieszanie, zapowiedziała, że będzie dalej przeprowadzała swoje prowokacje – w imię wolności słowa.
W Szwecji doszło do kolejnego aktu spalania świętej księgi islamu. Stale dokonują go przedstawiciele ultraprawicowej duńskiej partii Hard Line, która chce powstrzymać rzekomą islamizację Skandynawii. Symboliczny akt rozegrał się w Rinkeby, dzielnicy Sztokholmu.
Lider partii Rasmus Paludan złożył wniosek o zorganizowanie pięciu demonstracji w najbardziej zdominowanych przez muzułmanów obszarach Szwecji. Choć pozwolenia nie uzyskał, już zaczął pierwsze manifestacje.
Jednocześnie na facebookowej stronie Hard Line pojawiły się wulgarne posty, w których pisano m.in., że islam to „podła, prymitywna religia”, która nie powinna być traktowana poważnie w cywilizowanym społeczeństwie.
„Aftonbladet” podaje, że kolejna demonstracja odbyła się w czwartek rano i nie zyskała zbyt dużego zainteresowania. W tym samym czasie Paludan grzmiał na Facebooku:
„Islamizacja Szwecji stanowi bezpośrednie i poważne zagrożenie dla nas Duńczyków – dla naszego poczucia bezpieczeństwa i zadowolenia z życia. Podobnie zresztą dla obywateli Szwecji. Nie zaakceptujemy poddawania naszej ojczyzny wpływom islamu! Nie bez walki!”
Policja bada, czy nie doszło do podżegania do nienawiści ze względu na przynależność etniczną.
Paludan założył swoją partię w 2017 roku, a potem wsławił się dzięki antymuzułmańskim filmom, które publikował na YouTubie. Wielokrotnie postulował o to, by imigranci z krajów arabskich i afrykańskich byli deportowani z Danii, co w liberalnym kraju zapewniło mu niezbyt pokaźną grupę wyborców, a przede wszystkim całą armię przeciwników.
Pod koniec ubiegłego miesiąca Paludan odwiedził Malmö i tam deklarował swoje otwarcie rasistowskie poglądy. W Rosengård spalił egzemplarz Koranu. Zamieszki, wywołane jego działaniami, spowodowały, że ciężko raniono kilku policjantów.