Wpływ epidemii koronawirusa na życie Szwedów jest niepodważalny. Ma to przełożenie także na sektor służby zdrowia. Z powodu kryzysu dyrektor jednego z głównych szpitali w regionie będzie musiał zwolnić setki pracowników – wymaga tego stale pogarszająca się sytuacja budżetowa.
„Prawdopodobnie w przyszłym roku zaczniemy odczuwać wpływ pandemii na sytuację ekonomiczną w kraju. Dochody podatkowe spadną wraz ze wzrostem bezrobocia i spowolnieniem wzrostu gospodarczego. Oznacza to, że trzeba będzie ‘zacisnąć pasy’, wyznaczyć surowsze priorytety”, powiedział Björn Eriksson, dyrektor stołecznej służby zdrowia, w rozmowie z dziennikarzami.
Lokalna służba zdrowia już w ubiegłym roku podjęła decyzję o programie oszczędnościowym. Z powodu koronakryzysu cierpią nie tylko lekarze i pielęgniarki. Spadły też dochody w sektorze transportu publicznego, bo większość osób, które pracują zdalnie, nie porusza się tramwajami, metrem i autobusami.
„W całym regionie możemy stracić miliardy koron. Nie znamy jeszcze szacunków dla opieki zdrowotnej. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli zwolnić naszego personelu medycznego. Aktualnie dokonujemy cięć w obszarze administracji”, tłumaczy Eriksson w rozmowie z TT News Agency.
W ubiegłym roku, aby wypełnić lukę w deficycie przekraczającą miliard koron, dyrektorzy Szpitala Uniwersyteckiego Karolinska planowali zwolnić setki lekarzy i pielęgniarek. Działania wstrzymali na czas epidemii koronawirusowej, wkrótce jednak temat zwolnień ma powrócić.
Program oszczędnościowy w każdym szpitalu opracowywany jest inaczej, dlatego Eriksson odmawia komentarza w sprawie Instytutu Karolinska: „Każdy dyrektor szuka najlepszych rozwiązań, które zapewnią pacjentom profesjonalną opiekę i będą najbardziej efektywne dla szpitala. To wielkie wyzwanie.”
Zazwyczaj w regionie Sztokholmu znajduje się średnio dziewięćdziesiąt stanowisk do intensywnej terapii. Obecnie, w dobie epidemii, łóżek jest cztery razy więcej.
„Każdy, kto włożył mnóstwo wysiłku w pomoc pacjentom podczas epidemii COVID-19, wykonał niesamowitą pracę. To prawdziwi bohaterowie. Mam nadzieję, że wszyscy pracownicy sektora medycznego czują się docenieni przez swoich pracodawców”, powiedział Eriksson o szwedzkich lekarzach i pielęgniarkach.
Zapytany, co powiedziałby pracownikom, którzy mogą wkrótce utracić źródło dochodu, dyrektor stołecznej służby zdrowia odpowiada:
„W najbliższych miesiącach w regionie Sztokholmu będziemy potrzebować całego personelu, jaki mamy. Chciałbym, aby w perspektywie długoterminowej nasi pracownicy zajmowali się zaawansowaną opieką zdrowotną, na przykład w domach opieki lub wszędzie tam, gdzie ich umiejętności są na wagę złota.”
Stolica Szwecji została szczególnie mocno dotknięta przez wirusa COVID-19. Według szacunków tylko w tej aglomeracji zmarło ponad 2300 osób.
Na etapie wczesnego lata mówiono, że sytuacja w regionie uległa poprawie. Według Erikssona koronawirus w Szwecji najszybciej rozprzestrzeniał się po Sztokholmie we wczesnej fazie epidemii, kiedy nie do końca wiadomo było, jak sobie z nim radzić, albo że w ogóle panuje stan zagrożenia epidemicznego.
„Spekulowaliśmy, że wybuch epidemii mógł mieć miejsce w lutym, kiedy wielu Szwedów wybiera się na urlop na przykład w Alpy. Moja teoria jest taka, że wirus zdążył się rozwinąć – w Szwecji i innych krajach – zanim w ogóle go odkryto”, wyjaśnił Eriksson.