U wybrzeży Szwecji pojawiła się tajemnicza substancja o mazistej, żółto-musztardowej barwie. Na szczęście udowodniono już, że jest nieszkodliwa.
Plaże na zachodzie Szwecji pokryła żółtawa maź o lepkiej konsystencji, z grudkami wielkości kukurydzy. Z początku uważano, że może stanowić zagrożenie. Niektórzy obawiali się, że substancja to nic innego jak iperyt siarkowy – agresywny związek, wywołujący między innymi oparzenia skórne.
Od początku stycznia musztardowa breja dotarła do około 25 miejsc nadmorskich (jak Grebbestad czy okolice Strömstad przy granicy z Norwegią).
„Dotknąłem tego czegoś. Jest trochę brudzące, przypomina jakby wosk” – „chwalił się” niejaki Nils-Erik Karlsson w rozmowie z „Göteborgs-Posten”.
Po wielu skargach straż przybrzeżna dotarła na jedną z plaż, by pobrać próbki materiału. Martin Larsvik z Instytutu im. Svena Lovéna w Tjärnö podejrzewał, że do powstania mazistej substancji przyczyniła się parafina (mieszanina alkanów). „Takie były moje przypuszczenia, ale kobieta, z którą potem rozmawiałem, opisała maź jako 'gąbczastą’. A przecież olej parafinowy nie ma takiej konsystencji”, powiedział Larsvik.
Zdaniem mężczyzny z parafiny mogą powstać niewielkie grudki o beżowo-żółtej barwie.
W gminie Tanum ostrzegano nawet ludzi, by nie pozwalali dzieciom i zwierzakom domowym bawić się na plaży – przynajmniej do momentu wyjaśnienia, czym jest dziwna maź.
„Prosimy, by kierować się rozsądkiem – jak zawsze w styczności z nieznanym materiałem chemicznym. Nikt nie powinien przebywać w otoczeniu substancji, nie wolno jej też dotykać”, ogłosiła na łamach „NRK” Ida Aronsson Hammar, rzeczniczka samorządu lokalnego.
O nietypowym odkryciu rozpisywano się także w social mediach. Jeden z użytkowników Facebooka zapewniał w swym fantazyjnym poście, że breja przypomina iperyt siarkowy:
„Po morzu kursuje wiele statków z bronią chemiczną. Do takiego arsenału należy między innymi iperyt siarkowy i amunicja z czasów drugiej wojny światowej.”
Inna osoba wróciła do hipotezy o parafinie: „To pewnie substancja parafinopodobna, która wypłynęła z cysterny.”
Wszyscy okoliczni mieszkańcy mogli odetchnąć z ulgą, kiedy ratusz otrzymał badania laboratoryjne. Okazało się, że dziwaczna maź jest formą tłuszczu lub wosku, która nie stanowi zagrożenia dla środowiska. Rozpoczęły się prace oczyszczające. Według zapewnień władz, mogą one potrwać do kilku tygodni.
O tym, że substancja nie jest szkodliwa, poinformowano w mediach społecznościowych, między innymi na Twitterze.
W 2014 roku żółte grudki znaleziono w kilku miejscach w Norwegii. Były jednak większe – niektóre miały rozmiar dojrzałego kokosa. Badaniem materiału zajął się lokalny Instytut Zdrowia Publicznego (Folkehelseinstituttet, FHI). W grudkach znaleziono ślady toluenu, benzenu i ksylenu: wszystkie te związki chemiczne są stosowane w rozpuszczalnikach i mogą być szkodliwe dla zdrowia człowieka. Próbki materiału przesłano pracownikom Instytutu Badań Obronnych (FFI). Dopiero wtedy finalnie ustalono, że grudki nie są groźne. W znacznej mierze składały się z czystego oleju roślinnego.