Szwecja zwróciła na siebie uwagę całego świata z powodu bardzo łagodnych restrykcji podczas epidemii koronawirusa. W kraju tym praktycznie nie wprowadzono lockdownu, w odróżnieniu od większości państw Europy. Czołowy szwedzki epidemiolog powiedział, że jeśli nadejdzie druga fala zachorowań na COVID-19, służba zdrowia od razu przejdzie do działania, lepiej zwalczając wirusa i powstrzymując infekcję.
Anders Tegnell został zapytany, czy obecnie Szwecja jest już lepiej przygotowana na drugą falę epidemii. „Zdecydowanie. Lepiej przygotowana została chociażby opieka zdrowotna. Wprowadzimy opcję śledzenia osób zainfekowanych. Do tego Szwedzi wypracowali odporność na COVID-19, co też bardzo nam pomoże”, odpowiedział epidemiolog.
Priorytetem jest „czerpanie z doświadczenia, nabranego w ciągu minionych miesięcy”. Tegnell podkreśla, że na lepszą opiekę będą mogli liczyć mieszkańcy domów seniora, koronawirusa będzie też można „śledzić” przez aplikację na mapie.
„Udoskonaliliśmy wiele kwestii, usprawniliśmy m.in. obsługę placówek opieki długoterminowej. W domach seniora liczba zakażeń spada bardzo szybko i już nie obserwujemy tam tylu infekcji, co kilka tygodni temu”, powiedział Tegnell w rozmowie z dziennikarzem.
„Kiedy zauważymy niepokojące ogniska nowych infekcji, wprowadzimy system śledzenia zakażonych osób. W ten sposób szybko zareagujemy na wirusa w różnych regionach Szwecji.”
Specjaliści ostrzegają, że nadejście drugiej fali infekcji jest nieuniknione i przypadnie prawdopodobnie na okres jesienno-zimowy tego roku. W Chinach już teraz dużo mówi się o powrocie epidemii, a w Pekinie wstrzymana została działalność m.in. szkół i uniwersytetów.
Ian Lipkin z Uniwersytetu Columbia podkreśla, że aby można było mówić o nowej fali epidemii, najpierw musiałaby zakończyć się ta pierwsza – a w niektórych państwach świata wciąż do tego nie doszło.
W Szwecji marzec i kwiecień nie był tak napięty, jak dookoła świata. Działały tu restauracje, bary, siłownie. Wiele mówiono o wypracowaniu tzw. odporności stadnej, ale według Tegnella strategia szwedzka polegała na czymś zupełnie innym. Jej celem było spowolnienie rozprzestrzeniania się koronawirusa na tyle, aby zapobiec przytłoczeniu szpitali.
Wielu komentatorów uznało, że dla rządu ważniejsza niż zdrowie Szwedów okazała się gospodarka. Luźne restrykcje najbardziej odbiły się na domach opieki, gdzie osoby starsze stały się najbardziej zarażoną grupą społeczną w Szwecji.
Jak dotąd u 56 043 osób wykryto koronawirusa, a 5053 ludzi zmarło z powodu powikłań. Rząd nadal broni szwedzkiej służby zdrowia, a minister spraw zagranicznych Ann Linde powiedziała we wtorek, że „w Szwecji zależy wszystkim na tym samym, co za granicą: na ratowaniu ludzkiego życia i sprawnych szpitalach.”
Linde dodała też, że rząd wcale nie podjął próby uratowania gospodarki przed koronakryzysem, a na pewno nie nadał jej znaczenia priorytetowego:
„To nie była część naszej strategii, chociaż zależało nam, aby przedsiębiorstwa działały jak wcześniej. Chcieliśmy, by obywatele utrzymali pracę i nie było to w żaden sposób sprzeczne ze stosowaniem się do zaleceń służby zdrowia.”
Według minister Linde druga fala zachorowań może nauczyć wszystkich więcej, jak lepiej radzić sobie z zachorowaniami.
System śledzenia osób zarażonych koronawirusem wprowadzono w Szwecji na początku epidemii. Zaczął on szwankować, gdy liczba chorych dramatycznie wzrosła w krótkim czasie.
Na wtorkowej konferencji Tegnell zapewniał, że „spora część populacji szwedzkiej jest obecnie odporna na koronawirusa”.