Wypadek, który wstrząsnął Szwecją
Do tragicznego zdarzenia doszło w styczniu ubiegłego roku w Nacka, na wschód od Sztokholmu. Młody chłopiec w drodze do szkoły został przeciągnięty kilka metrów po asfalcie przez ruszający autobus SL. Jego plecak i noga zaklinowały się w drzwiach pojazdu. Kierowca nie zauważył tego na czas.
Obrażenia, trauma i oskarżenie
Chłopiec doznał rozległych obrażeń – oparzeń, siniaków i zadrapań na plecach, biodrach i udach. Jego ubrania zostały rozerwane, a psychiczne skutki wypadku ciągnęły się miesiącami. Jak mówi jego siostra, przez długi czas bał się samodzielnie korzystać z komunikacji miejskiej.
W ramach rekompensaty SL wypłaciło rodzinie 5 000 koron szwedzkich.
Kierowca: „To straszne, biedny chłopiec”
Doświadczony kierowca, który od 23 lat prowadzi autobusy, twierdzi, że przed ruszeniem sprawdził lusterka i kamery. Dopiero gdy usłyszał krzyki pasażerów, zatrzymał pojazd. W rozmowie z dziennikarzami przyznał, że widok nagrania z monitoringu wstrząsnął nim.
– „To straszne, biedny chłopiec” – powiedział poruszony.
Podkreślił, że autobus nie może ruszyć, jeśli drzwi nie są całkowicie zamknięte. Policja potwierdziła, że pojazd był sprawny technicznie.
Oskarżenie o zaniedbanie
Prokuratura postawiła kierowcy zarzut spowodowania obrażeń ciała z powodu rażącego niedbalstwa. Według aktu oskarżenia, nie upewnił się dostatecznie, czy wszyscy pasażerowie bezpiecznie opuścili autobus i czy drzwi były poprawnie zamknięte.
Kierowca stanowczo zaprzecza winie.
Szerszy kontekst: bezpieczeństwo w komunikacji miejskiej
Sprawa rzuca światło na kwestię procedur bezpieczeństwa w transporcie publicznym. Choć pojazdy są wyposażone w systemy monitoringu i automatyczne czujniki drzwi, wciąż możliwe są tragiczne pomyłki.
Czy obecne procedury wystarczają, by chronić najmłodszych pasażerów? Odpowiedzi na to pytanie domaga się dziś wielu rodziców.