Szwedzki służby prowadzą dochodzenie w sprawie epidemii wąglika na farmach w centralnej Szwecji.
Od czasu potwierdzenia w zeszłym miesiącu przez ekspertów, że mamy do czynienia z wąglikiem padło już osiem sztuk bydła i jeden koń. Wszystkie na odizolowanych farmach niedaleko Omberg w regionie Östergötland.
Farmy te znajdują się w odległości kilku kilometrów od siebie, specjaliści ze Szwedzkiego Instytutu Weterynarii zapewniają, że trwają szczepienia ochronne bydła oraz prace nad ustaleniem źródła epidemii.
„To oczywiście są duże straty dla właścicieli zwierząt oraz niepokój dla całego otoczenia. Istnieje niestety niebezpieczeństwo, że każde chore zwierzę może zarazić kolejne przebywające w pobliżu.,” powiedział Karl Ståhl.
Nie zostało jeszcze potwierdzone gdzie rozpoczęła się epidemia, ale w tej części Szwecji w zeszłym wieku były już notowane przypadki wąglika.
Instytut Weterynarii potwierdza, że w tym regionie w 1927 roku znaleziono zarażonego łosia.
Bakterie wąglika mogą przetrwać nienaruszone przez dekady.
„W dawnych czasach tak zwane „groby wąglikowe” były dość powszechne. Po prostu kopano dół i zakopywano w nim padłą krowę, co powodowało możliwość rozprzestrzeniania się bakterii. Do zarażeń może także dochodzić w skutek kontaktu z dzikimi zwierzętami,” powiedział Ståhl.
Władze apelują do mieszkańców o zgłaszanie wszystkich przypadków padłych łosi i jeleni do Krajowej Rady Rolnictwa.
Od 2008 roku w Szwecji miały miejsce cztery duże ogniska zakażeń wśród bydła, wcześniej nie zanotowano ani jednego przypadku od 1981 roku.
Ludzie mogą zarazić się wąglikiem tylko poprzez bliski kontakt z chorym lub już martwym zwierzęciem, jednak są to bardzo rzadkie przypadki, zwłaszcza w Szwecji. Ostatni taki przypadek wydarzył się w 1965 roku.