Redaktor naczelny gazety z południowej Szwecji wyjaśnia jak fikcyjna historia została przedstawiona tak, aby wyglądać jak opisana przez prawdziwą gazetę.
Historia po raz pierwszy pojawiła się w sieci w weekend. Opisywała ona fikcyjny gwałt na młodej dziewczynie dokonany przez mężczyznę o ‘somalijskim pochodzeniu’. Wykorzystany został podpis autora nazywającego się Blekinge Läns Tidning (BLT) oraz schemat kolorystyczny i logo istniejącej gazety w celu nadania informacji znamion autentyczności.
W rzeczywistości cały artykuł był fikcyjny i nie został napisany przez dziennikarza podpisującego się BLT, ani nie został zamieszczony na stronach gazety. Gazeta dowiedziała się o nim z informacji od czytelników.
„Bardzo łatwo było w to uwierzyć, zwłaszcza jeśli ktoś nie wie, że nie podkreślamy pochodzenia sprawców w sprawach kryminalnych,” powiedziała redaktor Mimmi Karlsson-Bernfalk.
Imitacja wyglądu gazety została wykonany dość dokładnie i dlatego mogła być przekonująca.
Karlsson-Bernfalk dodała, że to bardzo niepokojący przypadek.
„To wyjątkowo niebezpieczne zdarzenie. Bardzo nas to martwi. Wykorzystuje to ludzkie lęki i to, że często boimy się rzeczy, których nie znamy. Na przykład ludzie w Szwecji w i innych miejscach na świecie nie rozumieją globalizacji, która trwa już od bardzo długiego czasu.”
„A teraz pojawiły się osoby, które nie korzystają z tradycyjnych mediów i spędzają cały czas w mediach społecznościowych lub na konkretnych stronach i w ten sposób stykają się tylko z jednym sposobem widzenia świata. Który staje się ich punktem widzenia świata, również poprzez pochłanianie dużych ilości fałszywych informacji, w które w końcu zaczynają oni wierzyć.”
„Załóżmy, że ktoś dzisiaj uważa, że świat jest płaski: w Internecie znajdziesz wszelkie potrzebny ci wsparcie i informacje, żeby dalej tak uważać. A jeśli tradycyjne media nie wychodzą i nie mówią, tego samego to takie osoby zaczynają myśleć, że ktoś coś przed nimi ukrywa. Polaryzacja narasta. Uważam, że to poważny problem dla naszej demokracji.”
W tym roku szwedzki rząd zapowiedział wprowadzenie w szkołach nauczania sposobów odróżniania prawdziwych informacji od tych zafałszowanych.
Karlsson-Bernfalk uważa, że to dobry pomysł, ale według niej powinien on dotyczyć również innych grup wiekowych.
„To bardzo dobrze, ale uważam, że powinniśmy więcej mówić o krytycznym podejściu do informacji wszystkim ludziom w całym społeczeństwie a nie tylko dzieciom. Jako media powinniśmy być bardziej przejrzyści i lepiej wyjaśniać, jak działamy: na przykład wyjaśniać, dlaczego nie mówimy o pochodzeniu ani innych szczegółach dotyczących podejrzanych o przestępstwa.”
Szwedzkie media mają tendencję do publikowania jak najmniejszej ilości szczegółów o podejrzanych przed procesem. Zazwyczaj ich personalia są podawane dopiero po wyroku skazującym, inaczej niż w wielu krajach.
„Jasnym jest, że jeśli na przykład ktoś jest ofiarą gwałtu, to nie powinniśmy narażać go na emocje związane z czytanie o szczegółach tego zdarzenia w prasie. Tym bardziej, że może to również prowadzić do stygmatyzacji ofiary. Tego jako media powinniśmy się nauczyć.”
Badania z października pokazały, że młodzi ludzie w Szwecji znacznie lepiej radzą sobie z odróżnianiem fałszywych informacji niż trochę starsze pokolenia. To przyciągnęło uwagę Karlsson-Bernfalk.
„Wiele młodych osób zwracało uwagę, że to nie młodzież należy uczyć rozróżniania wiadomości. Oni wychowali się na Internecie i w rezultacie mają sporo krytycyzmu w stosunku do pochodzących z niego informacji, gdyż wiedzą, jak on działa. Ludzie w średnim wieku i starsi z drugiej strony, którzy wyrastali w środowisku, gdzie wierzono większości tego co się widzi prawdopodobnie bardziej potrzebują takiej nauki,” uważa Karlsson-Bernfalk.