Pisarka i podróżniczka Rossella Tatti opisuje wielokulturowe spotkanie w pociągu poza kręgiem polarnym w szwedzkiej Laponii.
Podróż przez lasy nocnym pociągiem do szwedzkiej Laponii pozostawi ci nie tylko wspomnienie niekończących się dni i słońca świecącego o północy, ale także pozwoli ci podczas samotnej podróży poznać wielkie bogactwa.
Dotarcie pociągiem do Kiruny w szwedzkiej Laponii i powrót na południe zajmuje ponad 20 godzin, ale jest to przeżycie, które polecam wszystkim. Widoki z pociągu są zwyczajne i przypadkowe, ale na pewno nie zdążysz się nimi znudzić podczas podróży, gdyż na pewno spotkasz ludzi, którzy tak jak ty nie mogą spać, podobnych tobie samotnych podróżników lub po prostu osoby przemieszczające się z miasta do miasta. Jeśli nie, to na pewno zachwycisz się krajobrazem i zaczniesz zabawę w liczenie zauważonych łosi i reniferów, podczas gdy pociąg będzie mknął przez lasy Laponii.
Moja podróż do Laponii zaczęła się zaledwie kilka dni zakończeniu kolejnej książki o różnicach kulturowych. Doświadczenia zebrane w pociąg zdążającym za krąg polarny same w sobie są fantastyczne a do tego dochodzą niecodzienne spotkania z ludźmi. Podróżowałam w ogromnym plecakiem i przyczepionymi do niego butami, ubrana w czarne spodnie i t-shirt. Spacerując po Kirunie przez kilka ostatnich godzin, kupowałam mięso z renifera i opalałam się korzystając w wyjątkowo wysokiej temperatury 250C. Moja podróż miała zakończyć się następnego dnia w Malmö, więc wsiadłam do czarnego, staromodnego pociągu. Wyobraźcie sobie mój uśmiech, gdy okazało się, że ludzie, z którymi mam spędzić następne 15 godzin to grupa turystów z wschodniej części Indii.
Podróżowali oni z Narviku w Norwegii do swojego ostatniego przystanku w Sztokholmie.
Na pierwszy rzut oka, w swoich tradycyjnych strojach i ze względu na bardzo przyjazne rozmowy między nimi, wyglądali oni dla mnie jak członkowie jednej rodziny. Wiedziałam już wtedy, że moja podróż nie będzie nudna i że na pewno znajdę kogoś z kim będę mogła dzielić moją bezsenność. Pochodzę z Włoch, mieszkam w Malmö, gdzie różnorodność jest spotykana na każdym kroku, więc wreszcie po tym jak na ulicach w Kirunie spotykałam praktycznie samych białych ludzi, znów uda mi się zanurzyć w kulturowej różnorodności.
Podczas moich przygotowań do nocy, w przedziale obok rozległa się pieśń śpiewana przez mężczyzn. Później dowiedziałam się, że była to bengalska muzyka ludowa. Zaraz potem miałam okazję poznać kilka przyjaznych kobiet z tej grupy, które zajrzały do mojego przedziału. Kilka minut później zatopiłam się w długiej dyskusji z niektórymi z nich. Najpierw jednak stanęłam na korytarzu gryząc jabłko i podziwiając krajobraz przez otwarte okno oraz przysłuchując się mieszaninie odgłosów jadącego pociągu i gwaru obcych języków, jaka docierała do moich uszu. Ponieważ obawiałam się naruszyć intymną atmosferę tej grupy i porzucić moją samotność w wędrówce, na zajrzenie do ich przedziału zdecydowałam się dopiero po kilku minutach.
Przeoczyłam jednak fakt, że dla nich już byłam częścią rodziny. Ponieważ wszyscy oni znali się z imienia, nazwiska i tytułu naukowego, został przedstawiona i przywitana w tej małej społeczności. Z dyskusji zorientowałam się, że dla nich fakt, że mieszkam samo w Malmö jest jednoznaczny z tym, że jestem samotna. Przypomniało mi się to później, gdy zobaczyłam wiele siedzeń na korytarzu zajętych przez starsze osoby siedzące naprzeciwko siebie, milczące lub rozmawiające ze sobą, ale nigdy samotne.
Większość czasu spędziłam siedząc obok kobiety z Kalkuty, której imienia nie umiem wymówić. W przedziale rozmawiałam ze starszymi ludźmi o wielokulturowości, edukacji, warunkach życia i o znaczeniu sukcesu. Z mężczyzną w moim wieku odbyłam długą i fascynującą rozmowę o naszych krajach i o samotnym życiu Europejczyków. Niektórzy z innych rozmówców mówili ironicznie o dylemacie jaki przeżywają Hindusi wybierający się na studia, czy zostać lekarzem czy inżynierem.
Podczas nocy wiatr roznosi zdrową i intensywną woń lasów iglastych. To bardzo dziwne uczucie, kiedy to co kojarzyło ci się ze świętami Bożego Narodzenia, nagle zaczyna łączyć ci się z słonecznymi, letnimi nocami. A takich jasnych nocy doświadczasz, tak jak małe dziecko, nie chcąc iść spać i praktycznie podskakując na korytarzu w wagonie, aby rozprostować od czasu do czasu nogi.
Mgła nad jeziorami nazywana jest po szwedzku ‘älvor som dansar på sjön,’ – ‘wróżkami tańczącymi na jeziorach.’ Będzie ci ona towarzyszyła podczas godzin spędzonych w nocnym pociągu z Kiruny do Sztokholmu. Rześkie powietrze owiewające moje po policzki jest tym samym stykającymi się z powierzchnią jezior. Podziwiam z pociągu jak powstają zawirowania pary, atmosfera tajemniczości i otchłań między jasnością a ciemnością w szwedzkiej Laponii, wciąż oświetlonej słońcem pomimo dwunastej w nocy.
Rossella Tatti podróżniczką i pisarką z Włoch, studiuje Migracje międzynarodowe i stosunki Etniczne na uniwersytecie w Malmö. Prowadziła bloga My North Way to Sweden.