W związku z rosnącą liczbą napaści seksualnych w Szwecji sieć sklepów Kjell & Company wprowadziło do swojego asortymentu gaz pieprzowy. Towar szybko znika ze sklepowych półek.
W porównaniu z czerwcem – kiedy gaz pojawił się po raz pierwszy w Kjell & Company – cena produktu wzrosła o blisko 90 proc. Boom na podręczne lakrymatory przeżywa też inna firma, Plegium. Dyrektor przedsiębiorstwa powiedział, że towar cieszy się popularnością od około trzech lat, ale lato bieżącego roku przyniosło rekordowe wręcz zyski.
Z kolei strona Bodyguard.se oferująca zakupy online informuje, że w porównaniu z okresem letnim roku 2018 zanotowane zostały 21-procentowe zyski.
W „Expressen” pojawił się artykuł poświęcony Carolinie Tuuli. 23-latka zamieszkuje Uppsalę i już dawno wyposażyła się w gaz pieprzowy. Mimo to nie czuje się bezpiecznie, gdy wychodzi z domu:
„Kupiłam gaz dla swojej dziewczyny bo wkrótce przeprowadzi się do Uppsali. To nie jest bezpieczne miasto.”
W ciągu ostatnich miesięcy liczba gwałtów i napaści, notowanych w tym regionie, stale rośnie. Policja radzi kobietom, by nie spacerowały nocą w samotności i unikały ciemnych alejek oraz parków.
Podczas gdy w Szwecji gaz pieprzowy powoli staje się jednym z najczęściej kupowanych produktów w innych krajach (np. Niemczech) jego popularność jest niewielka. Nie oznacza to jednak, że problem napaści seksualnych nie istnieje poza Skandynawią.
W grudniu 2016 roku w Austrii policjanci rozdawali kobietom gwizdki i inne akustyczne generalizatory by w razie napaści mogły one zakomunikować, że potrzebują pomocy. Wszystko z powodu incydentu sprzed roku kiedy doszło do zmasowanej fali gwałtów.
Alarm dźwiękowy miał 120 dB. W Niemczech natomiast działają aktywistki walczące o prawa kobiet. W swoich kampaniach społecznych otwarcie mówią o atakach motywowanych seksualnie, a także o odsetku gwałcicieli wśród uchodźców.