Rozmyślając nad szwedzką architekturą, wyobrażamy sobie czerwone domki z drewna, jakie można spotkać w Dalarnie, lub eleganckie, nowoczesne budynki, typowe dla Sztokholmu czy Göteborga. Ale Szwecja ma w ofercie więcej ciekawych konstrukcji.
Przy autostradzie E4 znajduje się jedna z najdziwniejszych atrakcji turystycznych w kraju: Dragon Gate. Ten ogromny budynek zainspirowany został kulturą chińską i nie przypomina niczego, co można zobaczyć w okolicy Älvkarleby (160 km na północ od stolicy).
W przeszłości działał tu hotel, a później – ośrodek dla uchodźców. W 2004 roku Dragon Gate został wykupiony przez chińskiego miliardera. Mężczyzna postanowił przekuć obiekt w chińsko-szwedzkie centrum biznesowe, choć ostatecznie powstało tu centrum kultury. Na terenie Dragon Gate działają hotel, restauracja, muzeum oraz sklep z upominkami.
W muzeum można zobaczyć między innymi kolekcję 200 figurek wykonanych z terakoty, przedstawiających żołnierzy. Dyrektorzy obiektu mają wiele ekscentrycznych pomysłów. Planują postawić tu największy posąg Buddy na całym świecie, chcą też, by gości witała żywa panda.
Dragon Gate to budynek bardzo niecodzienny, ale nie zawsze przynosił swoim twórcom zadowalające obroty. W najgorszym momencie klientów pojawiało się tak niewielu, że dyrektorom groziło bankructwo. W 2008 r. wpływowy magazyn o architekturze uznał Dragon Gate za „najgorszą budowlę roku”. Głośno było też o kiepskich warunkach pracy, za które na pracodawców nałożono karę grzywny.
Przez wiele lat tutejszy hotel był niedostępny dla gości. W 2018 roku nowy dyrektor budynku sprawił, że problemy finansowe Dragon Gate stały się przeszłością. Hotel zyskał tak dużą popularność, że stale nocują w nim goście, a ponadto organizowane są tu imprezy masowe.
„Dragon Gate od dawna intrygował ludzi, którzy zachodzili w głowę, nie rozumiejąc, co chiński budynek robi pośrodku niczego, w dodatku w Szwecji. Jednocześnie mamy stąd blisko wszędzie – w tym do stolicy”, powiedział obecny właściciel obiektu. „Nasz budynek można wynająć i odprawić w nim wszystko, co się tylko chce.”